czyli fasolka szparagowa latoś obrodziła jak to napisała Lucia. Znów mam pełno szabelku na grządce. To co oberwałam w sobotę już się samo uzupełniło. Znów będzie prawie cały kosz. Dziś nie obrywaliśmy, bo co innego nam zajęło czas, ale jutro już nie będzie innej możliwości. Co tam , najważniejsze, że ze swojego ogródka i za darmo. Będziemy jeść cały tydzień. Coś tam pewnie zaprawię choć to dużo czasu zajmuje, bo trzeba długo pasteryzować. A może wzorem lat ubiegłych zamrożę. Na razie mam co innego na głowie. Na działce dziś była awaria wody. pękła jakaś rura i jak przyjechaliśmy podlać to wody nie było. Po jakiejś godzinie jednak włączyli i ogródek podlaliśmy jak zwykle. W oczekiwaniu na wodę poprzycinałam trochę przekwitłe roślinki, lawendę , kocimiętkę i różyczki okrywowe a mężuś powyrywał chwasty ze ścieżek. Po kolacji poskubałam fasolkę zebraną wczoraj, wyszła pełna , największa miska jaką mam, ale przynajmniej nie będę tego robić przed gotowaniem a nadmiar w lodówce przeleży ze dwa - trzy dni a nawet dłużej. Wychodzi więc na to, że świat tego lata kręci się wokół szabelku. Acha , byłabym zapomniała ; zerwałam pierwszy w tym roku kabaczek.
Tak poza tym w miarę spokojnie. Sezon urlopowy trwa. Zrobiło się upalnie. Niby nad ranem ma padać ale jak znam życie to nie u nas.
A ja wczoraj przemokłam do suchej nitki:) Dziś wreszcie ciepło, pięknie kwitną słoneczniki, zauważyłam, że w okolicy pierwszy raz od lat mamy ogromne słonecznikowe pola.
OdpowiedzUsuńA fasolkę, jeśli masz i żółtą i zieloną, to jednak lepiej w słoiki niż mrozić, przynajmniej moim zdaniem.