W pracy nic nowego . Mamy kilka zleceń , co dalej to się okaże. Przyszły rok nie zapowiada się dobrze. Po południu zamiast pojechać po znicze właściwie przesiedzieliśmy, dopiero na wieczorny spacer wyruszyliśmy . Jakoś nie chciało nam się ruszyć , ale jeszcze mamy trochę czasu. Zdążymy. Pogadałam z bratem ojca . Na groby wybiera się w niedzielę . Wstępnie jesteśmy umówieni . Z przyjemnością odwiedzę rodzinne strony. Dawno tam nie byłam , owszem przejeżdżaliśmy ale może zatrzymamy się na trochę albo do wsi wykręcimy ... A może lepiej nie , po co budzić duchy przeszłości .
Robię porządki w lodówce i zamrażarce. Wymyślam dania "na winie" ( co się pod rękę nawinie - oczywiście) . Efekt pożądany osiągnęłam - nic mi się nie marnuje , co mnie bardzo cieszy .
Cały ten tydzień jest przytłaczający.
OdpowiedzUsuńDobrze, że zagospodarowałas wszystko z lodówki. Ja też nie lubię nic zmarnować. A spotkania rodzinne bezcenne. Bardzo mi ich brakuje. Całusy.
W każdym razie zagospodarowuję. Dziś ciąg dalszy . dawno się z wujem nie widziałam, a już wiekowy i schorowany więc z tymi spotkaniami może być różnie.
Usuń