Koncert był
piękny , choć zupełnie inny w klimacie niż ostatnio przez nas preferowane. Celtyckie dziewczyny
kazały chwile na siebie czekać , ale piękno tej muzyki , ich głosów i doskonale
przygotowane schow sprawiło ,że im wybaczyliśmy . Zresztą nie trwało to długo,
jakieś 10 minut poślizgu. Weszły na
scenę w wieczorowych sukniach w odcieniach ciemnej zieleni i granatu i
zmieniały je niemal do każdego utworu . Nie wiem już ile odcieni zieleni miały
w czasie tego występu na sobie . Śpiewały, tańczyły , jedna z nich grała przy
tym na skrzypcach , a niektóre utwory również na harfie. Wspomagał je zespół
złożony z dwóch gitarzystów grających przeważnie na klasycznych gitarach, dwóch
perkusji z potężnymi bębnami i fletów
oraz uwaga : ubranego w szkocki kilt kobziarza . A dopełniali występ dwaj
przystojni tancerze. Muzyka bardzo urozmaicona od typowo ludowych brzmień , po
klasyczne arie operetkowe. Raz pobrzmiewały więc wesołe nuty zapraszające do
tańca i beztroskiej zabawy by za chwilę nastrój się zmienił i przywołał na myśl
ponure szkockie zamczyska , groźne , surowe góry i tajemnicze wrzosowiska . Przebił
jednak wszystko utwór zagrany na koniec drugiej części ( dziewczyny znów
zmieniły stroje , tym razem na pastelowe różowości i srebra , kojarzące się z
letnim wschodem słońca – w tych już pozostały przez całą drugą część występu) ,
mianowicie: wyłącznie na bębnach, łyżkach , czymś co z daleka wyglądało jak
torebka po prezentach ; niestety nie umiem tego ani nazwać ani tym bardziej
lepiej opisać i rytmie wybijanym butami tancerzy . Coś niesamowitego ! Już
choćby dla tego jednego utworu warto było na ten koncert przyjechać . Wyszliśmy usatysfakcjonowani !
I żeby nie było ; coś do posluchania - nie z koncertu , ale ładny kawałek.
I żeby nie było ; coś do posluchania - nie z koncertu , ale ładny kawałek.
A jutro wydarzenie roku ; koncert samej Sary Bringhtman , na który już się cieszymy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się jechać do Warszawy pociągiem . Walizeczka spakowana, ciuchy na koncert , coś do spania , jutro dorzucę saszetkę z kosmetykami i możemy ruszać w drogę . W tym układzie znów mnie jutro tu nie będzie . Relacja najwcześniej w czwartek .
Jak się cieszę ze trochę przyjemnosci muzycznej za Tobą i przed Tobą. Ja też uwielbiam koncerty. Jak będę w centrum to będę miała rękę na pulsie. W styczniu chyba jest Carmen i kto wie czy nie kupię już biletów . i może jakiś balet się pojawi. Baw się dobrze i wracaj pelna wrażeń. :*
OdpowiedzUsuńJak masz okazję to korzystaj z koncertów. To fajna sprawa i świetna odskocznia od codzienności
UsuńByłabym zachwycona móc uczestniczyć w takim koncercie. Nic dziwnego, że mimo falstartu bawiliście się dobrze.
OdpowiedzUsuńDrobny falstart nie szkodzi. Koncert i tak był wspaniały .
Usuń