Rzecz się działa wczoraj. Nasze chłopaki zakładali alarm u jednego , naszego, stałego klienta . Robota im szła jak z płatka i już się cieszyli, że została jedna czujka do zainstalowania i skończą robotę instalacyjną a zostanie tylko zaprogramowanie . No i przy wierceniu dziury załadowali się w rurę od wody . Zdarza się i nie byłoby nic w tym ciekawego , gdyby nie fakt, że rura była usytuowana nad drzwiami . Tak , tak , nie pomyliłam się ; nad drzwiami. Nikt normalny by się tego nie spodziewał i nikt normalny nie układa rur od wody nad drzwiami. No i jak widać limit niefartów na ten rok mamy wciąż nie wyczerpany. Dziś już nawet się nie wkurzyłam na tę jazdę , zareagowałam śmiechem . Chłopaki sobie poradzili , dziurę zatkali , zadzwonili po hydraulika i naprawił . Nie wiem ile to wyniesie , bo nie mam jeszcze faktury, trudno , będzie trzeba zapłacić .
Od kilku dni wciąż jestem zawalona papierami i wciąż je mam , chociaż dużo już zrobiłam. Przyszło dziś mnóstwo paczek , w tym dostawa winka i paczka świąteczna od naszego kontrahenta - nie szalał w tym roku , ale liczy się pamięć .
Z innych spraw to ogarnęłam dziś zalegające mi w szafie pranie. Wszystko wyprasowane i pochowane do szafy . To już coś . Jutro zaczynam szyć . Mam do uszycia firanki do kuchni , takie świąteczne i pokrowce na pufy. Zamówiłam w necie zielony aksamit , pięknie przepikowany w plaster miodu. Okazał się ładniejszy niż na zdjęciach w sklepie internetowym . Będzie ładnie i pod kolor fotela . W planie mamy jeszcze wymianę kanapy i obicie ulubionego fotela mężusia . Chyba zamówię taki sam pikowany aksamit w tym celu. Oczywiście nadal nie wiem ile to może kosztować , bo do tapicera nadal nie dotarłam. To wszytko w ramach odnawiania salonu. A co tam , skoro już odłożyliśmy i nie robimy w tym roku to zaszalejemy odrobinkę z nowym wystrojem.
A propos wystroju ; jutro Św. Mikołaja więc nieodwołalnie zaczyna się sezon świąteczny i zaraz go zmienię na zimowy . Kiedy byłam mała i mieszkałam z babcią na wsi , 6 grudnia przyjeżdżał do wsi organista z pobliskiego kościoła z wielką , kartonową walizką pełną opłatków, sprzedawał je mieszkańcom za "co łaska" i to był nieomylny znak, że święta czas zacząć przygotowywać . Babcia zawsze kupowała trzy opłatki , dwa białe dla ludzi i jeden różowy lub zielony dla zwierząt domowych i ptactwa . Nie wiem dlaczego akurat te kolorowe miały być dla zwierzaków , ale tak właśnie było. Żywy inwentarz też był częstowany opłatkiem w wieczór wigilijny. Nie wiem czy wciąż ten zwyczaj funkcjonuje, ale mnie to wspomnienie kojarzy się z dzieciństwem . Jutro w mieście doroczny festyn i odpalenie choinki i innych świątecznych dekoracji.
Fajny jest ten czas oczekiwania na święta , wspomnienia z dzieciństwa też . A co do wpadek przy układaniu instalacji to coś wiem o tym też .No cóż , różne ludzie mają pomysły i najgorsze ,że o nich nie pamiętają .Gorzej ,że czasami koszty ponosi zupełnie nie winny.
OdpowiedzUsuńNa pewno wiesz , w naszym zawodzie to nic zaskakującego. tu akurat klient usprawiedliwiony. Kupił budynek i go remontuje . Planów nie było , a poprzedni właściciel robił wszystko jak popadło.
UsuńRzeczywiście rura w dość dziwnym miejscu. Najważniejsze że sobie poradzili. A wspombienie opłatkowe wzruszające. Czas swiateczny zaczynamy. :)***
OdpowiedzUsuńZaczynamy ! Z tą rurą to wariactwo jakieś , na różne dziwne historie trafialiśmy w naszej karierze , ale to przebiło wszystkie.
Usuń