Ledwo wylazłam rano z wanny i zdążyłam śniadanie przygotować telefon; zadzwonił młodszy synalek . "Jedziesz na grzyby ". "Jak mi dacie trochę czasu żebym się wysuszyła i zjadła to mogę" . Małżonek usłyszał ( a jeszcze w małżeńskim naszym łożu się wylegiwał." Na grzyby to bym se pojechał " i co się rzadko w niedziele zdarza wyskoczył rześko z betów. Po pół godzinie byliśmy gotowi. Wzięliśmy papierowe torby , nożyki i po jogurcie na drugie śniadanie , jeszcze telefon do młodzieży ,że jesteśmy gotowi i jak tylko podjechali wskoczyliśmy do naszego auta i jazda w okoliczne lasy . Ogólnie rzecz biorąc grzybów mało. Susza . Na podmokłych gruntach w lesie łęgowym było trochę ale w marnym stanie jak się później okazało. Nazbieraliśmy trochę czarnych łebków , trochę gęsich pępków , synowi trafił się okazały prawdziwek, mnie mały kozak .W lesie siedzieliśmy od 9.30 do 14.00 . Wróciliśmy z wiaderkiem pięciolitrowym pełnym i połową jednej z papierowych torebek .Młodzież przywiozła drugie takie wiaderko. Planowany niedzielny obiad miałam z głowy , parę drobnych zajęć domowych również .Zrobiłam więc szybkie leczo z makaronem rurki po czym zabrałam się za obieranie grzybków a mężuś naprawianie modułu do centrali naszego klienta . Połowa grzybków poszła w śmieci , bo niestety okazała się robaczywa, ale resztę pokroiłam do suszenia i na pokaźny słoiczek do octu wybrałam . Już są zagotowane . Wieczorem zagotuję zalewę i zamarynuję . Pogoda była piękna , w lesie ciepło i kolorowo, złapaliśmy potężną ilość świeżego powietrza do płuc . Nazbierałam też worek szyszek na świąteczne dekorację i modrzewiowe gałązki z szyszkami - w tym samym celu. Nie mam na razie pomysłu gdzie je do gwiazdki przechowam , ale coś wymyślę . Na brak ruchu narzekać nie mogę ostatnio , co mi tylko na dobre wyjdzie i chudnięcie mam ze wspomaganiem . Miałam wprawdzie plany na rowerek się wybrać i po drodze głogu i róży trójlistnej na konfitury nazbierać , ale co tam . Grzybków nigdy za dużo więc się wyprawa opłaciła. Mam jeszcze michę gruszek do zagospodarowania i babcine zadanie -ubrać wnusiną lalcię. Lalcia mała więc zrobienie ubranka pójdzie szybko z gruszkami gorzej.Tyle w temacie niedzielnego wypoczynku . Skończyłam czytać " Niewidzialną Koronę " . Kawał dobrego fantazy osadzone w realiach Polski Piastów. Czyta się gładko a akcja wciąga . Nie można się oderwać , z każdy kolejnym zdaniem chce się wiedzieć co dalej i dalej. Polecam jeśli ktoś lubi fantazy i historię Polski.
Ależ fajna wyprawa i mimo, że grzybów mało to inne cuda przywiozłaś. Ja na grzyby nie chodzę ale za to uwielbiam je jesc. I chyba będa na gęsto e śmietanie bo u nas grzybów dostatek. Mokro i ciepło. Buziaki
OdpowiedzUsuńTeż lubię i jeść i zbierać i nawet obierać .
OdpowiedzUsuń