6.07.2013 Nieśpiesznie mija mi sobota
Rano jak zawsze zrobiłam zakupy na najbliższy tydzień. Głownie warzywa i owoce , coś tam do chleba , a potem wróciłam do domu na śniadanie . Bez pośpiechu zjedliśmy z mężusiem świeże bułeczki z zeszłoroczną konfiturą brzoskwiniową a potem mężuś ruszył do pracy a ja po rower a potem w miasto. Jak sobie zaplanowałam tak i zrobiłam . Zwiedziłam kilka sklepików z ciuszkami , kilka lumpexów , sklep z herbatą ( trochę się w nim zmieniło , ale wystawa ze stolikiem i lampą nadal jest - dziś w szacie owocowej , kubeczki, herbatki, ozdoby wszystko z motywem owoców) i potem rowerowy i znów kolejne sklepiki i lumpeksy , na koniec sklep zielarski . Zamierzałam zajrzeć do jeszcze kilku , ale ... Nie nadaję się do tego .Zakupów robić nie lubiłam nigdy i nie lubię nadal . Po godzinie miałam dość . Wsiadłam na rower i pognałam do domu. Wyprawa się opłaciła . Na wyprzedaży kupiłam sobie tunikę w biało - zielone paski za całe 15 zł . W sklepiku z herbatą zaopatrzyłam się w ulubioną , miętową kawę i kilka herbatek i uwaga : wreszcie kupiłam sobie dętkę i oponę do mojego roweru ! Mężuś będzie miał robotę , a ja w końcu koło jak nowe. Synalek gdzieś się dopatrzył ,że ten mój rower to jakaś znana niemiecka marka , a model , który posiadam należy już do zabytkowych . Ciekawostka ! I podobno miał przerzutki, do których można dokupić części i je naprawić . Jakoś nie mogę się ich dopatrzeć . Poza tym w jednym lumpexie znalazłam kapitalną sukienkę dla Helci . No , tak za rok - półtora , teraz będzie jej jeszcze trochę za duża. Ale jaką sukienkę ! Pomijając ,że z nazwiskiem projektantki na metce , to z najprawdziwszego bardzo grubego, matowego jedwabiu , czarna w drobniutkie lawendowe kwiatuszki , z dwurzędowym zapięciem z przodu , okrągłym kołnierzykiem i delikatnymi ryszkami wokół obojczyka i przy mankietach . Taki klasyczny styl retro. Cudo po prostu. Nie wiem co synowa na to bo lubi styl typowo współczesny . Może chociaż na jakieś przebranie się nada , jeśli nie do noszenia, w końcu kosztowała tylko 10zł. . Były jeszcze fajne płaszczyki , ale musiałabym małą zabrać z sobą i poprzymierzać. , na oko wolałam nie kupować.
W domu jak zwykle zabrałam się za pichcenie . Letni obiadek , i bułeczki z jagodami . Za chwilę będę smażyć następne konfitury . Tym razem z czerwonych porzeczek . Smażę ilości śladowe , po dwa - trzy małe słoiczki . Fotki później. cdn.
Sobota , wieczorem
Konfiturki z czerwonej porzeczki gotowe. Za tydzień z malin i jagód a może i jeżyny się w tym roku trafią ? Gruszek , jabłek i brzoskwiń w tym roku nie biorę pod uwagę . Mam jeszcze ubiegłoroczne zapasy. A ! No i wiśnie , zapomniałabym o wiśniach ; bez nich lato się nie liczy.
Wieczór trochę przy tv , trochę przy laptopie , z lampką winka . I dobrze , bo wypoczynek wskazany . Jutro też . Najbliższy tydzień zapowiada się pracowity.
A moja dzisiejsza działalność garnkowo - piecykowa poniżej na fotce .
A ja uwielbiam zakupy,ale tylko wtedy ,gdy konto pozwala.
OdpowiedzUsuńW lumpeksie rzeczywiście mozna czasem znależć prawdziwe skarby,tylko,że często to co dla nas jest cudem dla naszych synowych czy córek jest ,łagodnie mówiąc ,niemodne.
Znam to ,znam w własnego doświadczenia
ta sukienka jestem zachwycona i cieplymi buleczka mi tez :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wrzuciłam kiecusię do prania . Spróbuję ją sfotkować jak już jej świetność przywrócę , choć czarna pewnie za dobrze widoczna nie będzie , ale naprawdę jest udana.
OdpowiedzUsuńOj, narobiłaś ochoty tymi bułeczkami...uwielbiam takie z borówkami w środku...
OdpowiedzUsuń