chyba ... Wróciła sprawa kontraktu sprzed niecałych dwóch miesięcy , Nowe zamówienie i znow kasa z góry . Kontrakt z piątku przyklepnięty - jutro spotkanie i oględziny obiektu , nowe zapytania o kamery ... Będzie lepiej...
Popołudnie mieliśmy pokręcone. W sobotę rozchorowała się wnusia. Alergia , kaszel krtaniowy , jak zwykle. Kilka tygodni temu młodzież zmieniła małej lekarza . Nowa pani doktor ( córka mojej byłej szefowej z zozu zresztą ) nie ładuje na wszystko antybiotyków . Tym razem kazała podać trzy zastrzyki ze sterydem . Skutecznie po drugim malej kaszel zaczął mijać. Dziś dostała trzeci . Ale w tzw. międzyczasie jakiś wirus dopadł synową . I dopadł skutecznie . Oprócz tego,że straciła głos , to dziś obudziła sie z bólem w ramieniu i szyi. Trzeba było zabrać małą na zastrzyk. Pojechaliśmy . dziecko , choć zwykle przy zastrzyku nie płacze , dziś darło się jak opętane .Dla zasady zapewne , bo nawet nie zauważyła jak jej pielęgniarka zrobiła. Wziięliśmy ich potem do nas. Synalek dojechal jak wychodziliśmy z przychodni. Synowa wzięla leki przeciwbólowe i położyła się na trochę w naszej sypialni. Po trzech godzinach odsypiania pozbierała się chociaż na tyle,że odzyskała głos, choć jeszcze trochę ochrypnięty. W tym czasie czytałam małej bajeczki ( po staremu pięć razy w kółko te same) i urządzałyśmy przyjęcie dla konika i laki- Piotrusia , a dziadek i tata dobrali się do mojego roweru . Zmienili dętkę i oponę i nawet błotnik założyli mi nowy . Stary nie był zły , ale nie pasowały do siebie. W ubiegłym roku kupiłam komplet - inaczej podobno nie występują ) , a założył mi mężuś tylko z tyłu, bo się złamały jakieś zaczepy i jak jechałam , to cała okolica o tym wiedziała zanim się na horyzoncie pojawiłam. A od dziś mam nowe oba . I rower jak nowy . No prawie ...
Sukienka dla Helci synowej się spodobała .
Mężusia skleroza dopadła albo jakiś inny sks . Włożył butelki z wodą ustronianką do zamrażalnika ,żeby je szybko ochłodzić i zapomniał . Dobrze,że kapsle z cienkiej blaszki i lód je wypchnął a nie rozsadził butelek , bo dopiero miałabym jubel w zamrażarce.
Popatrz Hania. Biedne te dzieciaki z tymi alergiami i chorobskami. Coraz wiecej o tym slysze. No skleroza tego typu i mnie kiedys dopadla i tez sie szczesliwie nic sie nie stalo. Buziaki :)))
OdpowiedzUsuńNo niestety , dużo tych alergii - cena za cywilizację zapewne .
UsuńOj ,pamietam,pamiętam mojego najmłodszego,jak wrzeszczał,przy zastrzykach,Zaczynał jeszcze przed ukłuciem,a kończył trochę po...Taki sam problem był z bańkami,dopiero jajko niespodzianka działała,jak znieczulenie...
OdpowiedzUsuńWitaj na moim blogu Firletko. Mała zwykle nie wrzeszczy przy zastrzykach. Wczoraj miała widownię w postaci babci i dziadka więc sobie pozwoliła.
Usuń