babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 13 lipca 2013

13.07.2013 Sobota to jest najkrótszy dzień w tygodniu

ledwo otworzyłam oczy a tu już wieczór.  Moja dzisiejsza działalność domowa : zakupy , wyprawa do miasta z płaszczami do czyszczenia ( a co , zima się zbliża) , te bardziej wyjściowe rozłożyłam w sypialni żeby się przewietrzyły , jak już byłam w mieście to zrobiłam jeszcze kilka zakupów - dresik dla wnusia na imieniny , papier do drukarki  i takie tam ) , pranie koców , potem normalne co sobotnie pranie , obiad , kiszenie ogórków , pieczenie placuszka - jak co tydzień , smażenie konfitur , sprzątanie . Ani się obejrzałam i już sobota się kończy . Dziś konfitury z czarnej porzeczki i placek z czarną i czerwoną porzeczką . Pychotka. Konfitur naprodukowałam tyle,że chyba będę rozdawać . A będzie więcej, bo jeszcze wiśnie, maliny i wciąż mam nadzieję na jagody . Nie jest to takie głupie... taki własnoręcznie zrobiony prezent . Tylko muszę zrobić  jakieś ozdobne " kapelusiki" i ładne , stylowe naklejki na słoiki z opisem. 
Mężuś pojechał rano do klienta , wrócił na obiad , a po obiedzie zabrał się za podłogę w salonie. Całkiem nie źle już to wygląda . Jeszcze ze trzy - cztery soboty i będzie koniec. 
Zadziwiające ile jest w domu roboty... 
Byłam wczoraj u medyka . Z moim ciśnieniem lepiej - tak twierdzi . Leki mam nadal brać , ale już mi się poprawiło. Sama to wiem , bo się lepiej czuję. 
Nie ma jak to dobrze pojęta współpraca; wspomniałam o płaszczykach dla wnusi synowej, poszła z małą , przymierzyła , potem obgadałyśmy , który najlepszy ( były trzy godne uwagi) a wczoraj po drodze na pocztę kupiłam . Synowa jeszcze nic o tym nie wie. Od razu zaniosłam do czyszczenia razem z naszymi . Płaszczyk jest super . Prababcie  pewnie na mnie napsioczą ,że czarny , ale co tam . Jest z dobrej jakości flauszu , uszyty jak sukienka , z kapturem i czymś w rodzaju żabotu z przodu , na pikowanym ocieplaczu. Dorobię jej na drutach jakąś bardzo kolorową czapkę, szalik i  rękawiczki i będzie dobrze. 
Mój starszy synalek dostał jakiegoś kota na tle rowerów . Wygrzebał z babcinej piwnicy mój rower z młodości - zabytkowy jak by na to nie patrzeć , bo dostałam go w roku 1974 (!!!) . Zapuszczony, zardzewiały , no trychina kompletna . Przysłał mi fotki po wyciągnięciu z piwnicy i trzy godziny później . Rower w stanie nadającym się do użytku.. .. 
Chyba dziś odpuszczę sobie kolejną robotę , którą miałam w planach i zajmę się czymś przyjemniejszym - porządkowaniem zdjęć może ...

                      Na fotce poniżej moje dzisiejsze dzieła 

2 komentarze: