Mężusiowi spakowałam walizkę i odstawiłam go dziś na stację kolejową . Pociąg się oczywiście spóźnił pół godziny a do stolycy zajechal z opóźnieniem godzinnym , a konduktor się zgorszył , bo mi mężuś na do widzenia solidne buzi zapodał jak za młodzieńczych lat bywało.
Tak poza tym , to sezon kijkowy wznowiłam ; moje panie kijkowe narzekały ale się w końcu z domu ruszyły. Nie powiem , kondycji za bardzo nie straciłam.. Z nimi gorzej zasapały się przy moim tempie.
Jakoś przez wspominki przebić dalej się nie mogę, utknęłam na 89 . Poczytałam stare zapiski i w końcu mi się ten rok 1989 zaczyna kupy trzymać . Może trochę popchnę do przodu , ale później . Teraz ruszam do przetrzepania szaf z książkami . Kiedyś trzeba to zrobić . Zacznę od swojej szafy . tam oprócz książek i zapisków na pewno jeszcze coś znajdę . A co ciekawsze znaleziska opiszę przy okazji.
Póki co ruszam do szaf .
Nareszcie nieco cieplej . Po śniegach zostały tylko nędzne resztki a pączki na krzaczkach grubieją w oczach. Może wreszcie będzie ta wiosna. Moje chłopaki śmieją się ,że ta zima to przez rząd ; takie podatki dowala ,że nawet wiosna z kraju uciekła.
dobrze, że u Was przynajmniej jakaś odmiana pogodowa :) u nas od rana sypie znowu...
OdpowiedzUsuń