Znaczy się zaczęłam . Szykowanie świątecznych przysmaków i niespodzianek . Zaczęłam od pasztetu z pistacjami i galartu . Pasztet w ilości jak zwykle - można go zamrozić, Galartu tyle żeby na świąteczne śniadanie wystarczyło. Postanowiłam nie przesadzić z ilością zwłaszcza, że młodszej młodzieży nie będzie. Krzysiaczek cały w kropki - mocno go obsypało , musi się wychorować . Zanim się wszystko ugotowało , przygotowałam gniazdka dla Zajączka , żeby miał gdzie prezenty maluchom zostawić . Będą szukać . Znaczy Helunia będzie , bo Krzyś chory , ale dla niego też musi być . Nic szczególnego nie planujemy , słodycze i po malutkiej zabawce . Cała frajda w poszukiwaniach . Gniazdka zrobiłam z resztek opakowań po prezentach gwiazdkowych . Jutro planuję upiec "fałszywego zająca" - taką pieczeń z mielonego mięsa z gotowanymi jajami zapieczonymi w środku. Pychotka ! Po jutrze gotuję zapeklowaną w sobotę szyneczkę i piekę . Malutką babeczkę , malutki sernik z połowy porcji i mini - mazurki .Głównie dla tradycji , bo za słodkościami rodzinka nie przepada. A na sobotę zostanie tylko pomalowanie pisanek i przygotowanie koszyczka . No , jeszcze jakieś dekoracyjne drobiazgi ; świnka - cytrynka , świeże tulipany do wazonu .. Takie tam. A propos pisanek : dostałam gratisa od mamy naszego ucznia , od , której kupuję jajka . Osiem jaj od kur zielononóżek . Zielononóżka to taka rasa . Skorupki jajek mają leciutki odcień seledynowy . Można ich nie farbować , same w sobie będą wyglądać jak pisanki. .Tak myślę ,że pewnie je do tego celu wykorzystam i pomaluję w białe kwiateczki. .
A poza tym wnusia miała dziś w przedszkolu mały kryzysik. Popłakała sobie chwilkę , bo tęskniła za mamą , Poza tym była podekscytowana , bo dziś chodził przedszkolny Zając , dostała układankę i czekoladowy batonik i jedli wspólnie świąteczne śniadanko.
Z innych spraw : robota na horyzoncie ( a nie mówiłam ,że nie należy chwalić marca zanim nie minie ? - Mówiłam!) i kasa lekko się odblokowała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz