realnie na rzecz patrząc, ale moje "coś mi mówi " jak zwykle miało rację . Przetargu nie wygraliśmy . I jak zwykle żadnych szczegółów. Zakładałam trochę inny scenariusz . Ale po kolei. .Mężusiowi jak zawsze coś wypadło , a poza tym wie,że jestem lepszym negocjatorem od niego więc wyszło, że na otwarcie ofert idę ja. Dla niepoznaki postanowiłam się trochę zakamuflować , ( spodziewałam się,że będę jedyną babą w tym zawodowym ,męskim kręgu ) Całkiem nie profesjonalnie ubrałam długą rozkloszowaną spódnicę , krótki zimowy żakiet , kapelusz i lekko nawiązującą do retro torebkę a na usta nałożyłam wampirzą czerwień . Niech se panowie oferenci myślą ,że mają do czynienia z żółtodziobem a raczej żółtodziobom (czytaj głupią blondynką ).. Opracowałam sobie strategię tak,żeby naszą ofertę otwarto jako ostatnią , bo otwiera się je ( zgodnie z zasadami )w kolejności w pływania , zaniosłam piętnaście minut przed końcem terminu składania , potem zrobiłam sobie mały spacerek po uliczkach koło ratusza i na 10 minut przed przetargiem wróciłam pod salę sesyjną . Kręcił się tam jakiś młody człowiek w koszuli w kratę i polarze , a po chwili patrzę a po schodach idzie nasza konkurencja z Poznania ( ta normalna , ta wredna jakiś czas temu przestała być konkurencją ) . Nooo , temu oczu strojem nie zamydlę . Znamy się jak łyse konie od lat. Cześć , cześć , gaducha , uśmiechy od ucha do ucha , ploteczki a propos kolegów ze Szczecina , którzy zaniżają oferty ... Sprowokować się nie dałam , pilnie słuchałam co gada i tylko ogólnie odpowiadałam na pytania . To się nazywa dyplomacja - tak myślę . W trakcie podszedł do mnie jeden gość znajomy , co to kiedyś miał wypożyczalnię filmów video a teraz w gminie na etacie robi , przywitał się - buzi w łapkę po staroświecku a jakże , zagadał , co już sprawiło,że panowie konkurencja ślepka szerzej otworzyli. . A na sali zonk; tylko cztery oferty ( i oczywiście ich trzech - w tym urzędnik z ratusza i ona jedna ) - oferty z Tarnowa , Warszawki, konkurencji z Poznania i nasza. Wygrała konkurencja z Poznania - zaniżoną ofertą . A mnie nagle się "klocki w rządku zaczęły same ustawiać" jak sobie poskładałam to co gadał na holu przed salą sesyjną i cenę oferty . Uśmiechnęłam się promiennie i pogratulowałam mu wygranej , a potem wypadłam z ratusza z prędkością światła, żeby nie widzieli, że pękam ze śmiechu.. A powód do śmiechu mamy , bo my tutejsze i dla gminy nie raz coś robiliśmy , znamy temat i pomysły gościa odpowiedzialnego za platformę łączności.. Konkurencja albo się wycofa - w co nie wierzę ,bo on nie z takich , albo będzie robił , płakał i kary umowne płacił , albo unieważnią przetarg. . Kolega z gminy od razu zadzwonił , dlaczego taką wysoką cenę wystawiliśmy i skąd różnica . No to mu mężuś wyłożył , co się na to składa. Sam przyznał,że faktycznie , poprzeczkę wysoko postawił . No, to kolega konkurencja będzie miał nie zły zgryz . A ja go podpuszczę na najbliższym zjeździe i z równie promiennym uśmiechem zapytam jak mu poszła robota w naszej gminie. Aha, nie napisałam najważniejszego , różnica między naszymi ofertami była ponad 10 tysięcy , dlatego nawet nie zaczęłam negocjacji . Nooo, to tyle w temacie zamówień publicznych...
Na "Chwilowo bez tytułu" wrzuciłam nowe kawałki..
Jutro drugie urodziny naszego wnusia - kawka w niedzielę .
Coś się dzieje : jak na jeden tydzień to trochę dużo dziwnych zdarzeń : Papież abdykował, deszcz meteorów spadł na Rosje , asteroida do ziemi się zbliżyła , "Tuskobus" umyli i w trasę wyruszył ... Wiem , wiem , teoria spiskowa...
Czytając tylko wycinek walk przetargowych już człowiek wie, dlaczego tak często po zakonczeniu jakiejś inwestycji natychmiast trzeba coś poprawiać!
OdpowiedzUsuńHania Ty to masz te sprawy zawodowe opanowane.. nie dziwie sie, ze malzonek woli fachowca wyslac. :)))
OdpowiedzUsuńA te kleski .. coz kiedys o tym nie bylo wiadomo a teraz z szybkoscia swiatla wiemy o wszystkimi stad nagromadzenie kataklizmow. :)
Tak to wygląda niestety , ale to wina tych co piszą siwz- y skoro jedynym kryterium jest cena ,
OdpowiedzUsuńLucia , mój mąż jest mózgiem technicznym tej naszej firmy. Na przetarg mógł iść równe dobrze jak ja. ale on nie lubi spraw papierkowych. A jeśli chodzi o negocjacje , to już nie raz od klientów usłyszeliśmy,że jestem cięższym przeciwnikiem niż małżonek . Kiedyś w ogóle nie sądziłam ,że to potrafię.
p.s. A z tych kataklizmów sobie trochę żartuję.
OdpowiedzUsuń