i z roku na rok ich przybywa; dziadkowie męża, dziadkowie moi, starsze groby pradziadków - kiedyś tylko tyle , dziś jeszcze kilkoro znajomych , kilkoro bliższych i dalszych krewnych , maleńki wnuczek... Zamyślenie i dobre myśli skutecznie uprzykrzył nam wczoraj ulewny deszcz. Dosłownie strumienie wody . Nie pamiętam kiedy aż tak u nas padało. Zapaliliśmy więc tylko znicze, odmówiliśmy krótkie modlitwy i uciekaliśmy do domu a i tak zdążyliśmy przemoknąć do nitki.
A tak z innych spraw to nic wielkiego. Pracy nie brakuje, kasa na razie jakoś w miarę przyzwoicie schodzi . Mężuś z dwóch paczek papierosów dziennie , w ciągu tych kilku dni odkąd "pali"elektronicznego papierosa doszedł do jednej. Twierdzi,że to sukces. Ja twierdzę,że dopiero połowa . Sukces będzie jak całkiem przestanie.
Poza tym , za wszelką cenę muszę schudnąć . Wyglądam okropnie z tą ilością nadprogramowych kilogramów. Niby coś tam schudłam , marne 3kg i na razie stoję w miejscu, ale przynajmniej nie przybywa. I tyle fajnych ciuchów w katalogach ale niestety nie dla mnie.
Kupiłam ciśnieniomierz , przypilnuję mężusia żeby sobie ciśnienie mierzył a i mnie też nie zaszkodzi , po tych ubiegłorocznych jazdach z nadciśnieniem. S K S - niestety nas raz po raz dopada.
Mój Zieciaszek też elektronicznie kopci! :-)))) A ja chudnę! Trochę małych rewolucji kuchennych i efekty są!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
dbajcie o siebie! pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuń