Nie wiem czemu ale lubię mgłę – chyba mam to w naturę swoją wpisane. Od dziecka fascynowały mnie żywioły i mrok. We mgle wszystko wygląda jakoś tak nierzeczywiście i jakby bajkowo. A kiedy jeszcze poprzez opar przebija słońce , świat zalewa się niesamowitym , magicznym światłem. Doświadczyłam dziś tego w drodze na zieleniak i do pracy. Specjalnie pojechałam dłuższą drogą żeby się tym zjawiskiem nacieszyć . Widziałam je już wiele razy , ale wciąż , wprawia mnie w fascynację i zachwyt.
Na zieleniaku królują dziś znicze , wieńce, wiązanki i kwiaty. W tym roku zadziwiająco skromna i stonowana oferta ( choć w ilości ogromnej) . Wracają wieńce z mchu i wiązanki na świerku – prawie takie jak pamiętam z dzieciństwa. Ciekawostka – ot co. Tym razem zakupów nie robiłam. Znicze kupiłam już kilka dni temu , a kwiaty – jak co roku doniczkowe- kupię w poniedziałek , żeby były świeże. Z upływem lat tych zniczy coraz więcej. Tak to jednak zostało u zarania dziejów urządzone. Śmierć jest w nasze życie wpisana. Akceptuję to i nie przeraża mnie. We wtorek tradycyjnie pójdziemy na groby bliskich żeby powspominać i odmówić modlitwę za spokój ich dusz.
A póki co , sprawy duchowe wypiera szara rzeczywistość. Mężuś przeziębiony. Zakazałam mu się dziś ruszać z łóżka ,zwłaszcza,że nocą postawił nas na nogi telefon od klienta ; szpital odcięty od świata, nie można nigdzie dzwonić. Po pół godzinnym sprawdzaniu po sieci sprawa okazała się groźniejsza niż wyglądała. Awaria u operatora. Na tym nasza interwencja się skończyła, bo z tym musi sobie poradzić operator .Pani recepcjonistka została poinstruowana gdzie ma zadzwonić i co mówić , a i tak miała problem i zanim sprawę zgłosiła dzwoniła jeszcze ze trzy razy. No trudno – szpital za to płaci,ze jesteśmy dostępni o każdej porze ( no , ostatnio z ogonami , ale płaci) . Zasnęłam jeszcze ale żebym się dobrze wyspała , to jednak nie mogę powiedzieć. Jutro rodzinny obiadek. Od rodziców naszego ucznia dostałam porządnego wiejskiego kurczaka więc gotuję rosołek. Dla wszystkich.. Młodzież bardziej się czai na domowy makaron niż na ten rosół ale niech tam. Raz w miesiącu postanowiłam na obiadek ich zapraszać.
Wnusia była wczoraj na bilansie dwulatka . Jako wcześniak musiała jechać do poradni dla wcześniaków. I zadziwiła wszystkich , a najbardziej panią psycholog. Wzrost i wagę ma jak normalnie urodzone dziecko, nieco słabe mięśnie brzucha , ale na to rehabilitantka zapisała jej stosowne ćwiczenia i kazała na basen chodzić , a rozwój intelektualny znacznie powyżej przeciętnej . Pani psycholog szczęka do podłogi opadła kiedy dziecko przedstawiło się pełnym imieniem i nazwiskiem , znało imiona wszystkich , babć , dziadka , wujka , cioci i kuzyna , powiedziało cały alfabet a testy - układanki po prostu powkładało na miejsce nie namyślając się ani przez chwilę i na dodatek do rodziców zwracało się „mamusiu”, „tatusiu” . Podobno dwulatki tego nie umieją. Mój starszy synalek umiał, ale on mówił zanim skończył rok i chyba był jednak wyjątkiem , młodszy zaczął mówić dopiero w wieku 2,5 roku. Więc chyba tak jest , no a mała jeszcze w kartotekach medycznych ma zapisany wiek rozwojowy 21 i pół miesiąca , a nie 23 i pół . No to teraz tym bardziej puchniemy z dumy .
A wnuczek zasuwa po czterech i nabija sobie guzy. W miniony tydzień nabił sobie trzy. Co to będzie , jak już zacznie chodzić na dwóch nóżkach . A pewnie niedługo na to poczekamy , bo jak tylko złapie oparcie to wstaje.
Nowe garnki wypróbowałam . Są świetne. Bardzo szybko się w nich zagotowuje i długo trzymają ciepło. Dobry zakup zrobiłam.. Plany na dziś : sprzątanie i ciąg dalszy oprawiania zeszytów z przepisami .
Uważaj na makaron i ryż - mnie na poczatku rozgotowywały się z lekka, dno indukcyjne znacznie skraca czas gotowania i mozna wyłączyć gaz a potrawa sama dochodzi (to spora oszczędność na gazie/prądzie). Za to duszone mięsko po prostu rozpływa się w ustach :) Cieszę się, że na cos się przydał mój wpis :)
OdpowiedzUsuńI jak zwykle poproszę Cię o zapaleniu znicza na grobie moich dziadków - dziękuję bardzo :****
Oczywiście znicz zapalę . Już nawet sobie uszykowałam. Dzięki za informację o garach. Makaron gotuję w secjalnym koszyczku (kupiłam w Ikei) - ma te zaletę ,że się nie przypala , nie przywiera do dna i nie trzeba odcedzać . Wystarczy wyjąć koszyk nad zlewem i przelać zimną wodą a wodę od gotowania zwyczajnie wylać . No i bezpieczniej - nie grozi poparzeniami.
OdpowiedzUsuń