a mnie się nic nie chce . W pracy podciągnęłam z lekka inwenturę , jakieś 110 pozycji , a nawet jednego pomieszczenia nie ogarnęłam , a jeszcze serwis i magazyn. Jeszcze sobie popracuję . Układamy już front robót na następny rok . Zlecenia wciąż są więc nie ma się co martwić , przynajmniej na razie.
Lucia przywołała na blogu wspomnienia , aż mi się wiele szczegółów z własnych Wigilii i choinek z dzieciństwa nasunęło. Nie będę jej jednak naśladować i ię rozpisywać wspominkowo. Może kiedyś , w innym czasie ale milo powspominać . Zima w odwrocie jak przewidywałam , a zamiast płatków śniegu najpaskudniejsza jaka mogła się zdarzyć czyli zimna mżawka . Ani to deszcz ani sucho . To chyba jedyny rodzaj aury , którego nie lubię . Bo tak w ogóle to mi nie przeszkadza, żadna pogoda.
Nie chciało mi się dziś jechać do galerii handlowej. Mam do odebrania w spożywczym markecie 2 skrzynki mandarynek ( swoją drogą , ciekawe , kto to zje) za 1 grosz skrzynka . Nazbierałam punktów za zakupy przedświąteczne. Zamiast tego wytargałam znów maszynę do szycia i ze starego lnianego obrusa uszyłam worek do prezentów. W tym roku nie będą leżały pod choinką ot tak sobie ,ale w worku . Tak sobie wymyśliłam.
Matka znów mnie zdążyła zdenerwować , a jakże . Wczoraj próbowałam do niej zadzwonić , chciałam jej o rachunkach przypomnieć i na Wigilię zaprosić . Nie muszę tego robić i tak wiadomo, że będzie u nas , ale zwykle to robię . I co? A no : abonent niedostępny . Dzwoniłam kilka razy w ciągu dwóch godzin , potem miałam klientów i sprawy do załatwienia więc ze dwie godziny mi zeszły. Jak się ogarnęłam , zaczęłam znowu dzwonić . Już miałam wybierać numer do synowej , żeby zajrzała do babci ( mieszkają dwa bloki dalej) , ale dostałam sms , że abonent już dostępny. No to dzwonię . Matka odebrała i na moje pytanie czemu nie odbiera i o co chodzi , że ma telefon nie czynny , beztrosko stwierdziła, "a bo sobie wyłączyłam i nie chciało mi się włączać z powrotem" . Noszzzz.... A dziś był ciąg dalszy . Dzwoni do mnie z pretensjami , że jej książeczkę mieszkaniową zabrałam , a ona musi za mieszkanie zapłacić . Nie zabrałam oczywiście , bo mi nie potrzebna , a poza tym - mówię - przecież ty nie potrzebujesz książeczki , masz zlecenie w banku . Jak to mam zlecenie , muszę podać ile żeby zapłacić i numer konta - kłoci się ze mną . Tłumaczę jej, że przecież zlecenie jest zrobione i bank sam przeleje pieniądze . Zajarzyła w końcu chyba , po tym jak z pięć razy powtórzyłam, ale kto ją tam wie , może znów wycofała to zlecenie ? Musze to sprawdzić , problem w tym ,że przestało działać moje hasło; chyba za długo nie zaglądałam na portal do jej konta i chyba mi bez jej udziału nie odnowią . No cóż spróbować muszę.
A poza tym , pamiętała o nas drużyna naszych siatkarzy , mimo, że we wrześniu nie odnowiliśmy umowy na sponsoring na nowy sezon . Obdarowali nas prezentem w postaci worka słodyczy. Miło.
Przyszły bulionówki . I mam mieszane uczucia prawdę mówiąc . Z jednej strony są w moim stylu; lekko rustykalne , kremowe , nie białe , ale bardzo małe . Wydawały się na zdjęciu większe. Na wigilię ich więc nie wykorzystam , bo zupa grzybowa to jest przysmak i "schodzi" w dużych ilościach . Porcją pojemności szklanki do herbaty nikt się nie zadowoli. Nie odeślę , bo i tak mi się podobają i wykorzystam przy innych okazjach.
Ale zawsze można zażyczyć sobie dokładki!
OdpowiedzUsuńNiby tak , ale przy tej ilości ludzi i równie sporej ilości smakołyków trudno to zorganizować . Chyba zostawię talerze na jednorazową dużą porcję
UsuńNo właśnie Fusilla dobrze mówi. Waza i dokładki. A tak w ogole codzienność przedswiateczna. Koniecznie zapisz wspomnienia. Bo uciekną a masz dla kogo zapisać. Całuję
OdpowiedzUsuńMam i spisuję , choć aktualnie mam w tym długą przerwę . Liczę ,że następny rok będzie przychylniejszy pod tym względem i wrócę do wspominek
Usuń