Porwałam się z motyką na słońce . Zgodziłam się uszyć zasłony do domku młodzieży. Na każde okno po dwie sztuki w różnych wymiarach . Materiał ciężki do przycięcia . Zajęło mi to całe przedpołudnie i zostały mi jeszcze dwie sztuki. To co udało mi się przyciąć i tak potem musiałam wyrównać , ale tylko trzy z ośmiu . Obszyłam od razu , co znów mi zajęło całe popołudnie .Szyje się na szczęście dobrze, ale żeby się tak dobrze szyło musiałam podpiąć krótkimi szpilkami jedna przy drugiej . W innym przypadku się rozjeżdżało. Zostały mi jeszcze dwie sztuki i podszycie taśmą tych już obszytych. Z ilością materiału młodsza synowa zdecydowanie przesadziła .Po docięciu dodatkowych dwóch wystarczy co najmniej na porządną garsonkę dla niej , bo to mniej - więcej tej grubości materiał. W każdym razie jest to wyzwanie . Mam co robić jeszcze na dobre dwa - trzy dni.
W tak zwanym międzyczasie mieliśmy jeszcze teściową na obiedzie . Szwagroska wyjechała więc zaprosiliśmy babcię . Małżonek po nią pojechał , bo sama już chodzi tylko po domu , a potem odwiózł. No i właściwie to wszystko. Niedziela zeszła mi na szyciu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz