Wczoraj, w ostatni dzień majówki od rana do obiadu było jak w niedzielę czyli nieśpieszny luzik . Zrobiłam kolejne pudełko decoupagowe ; to znaczy zaczęłam . Pudełko wysycha . Jak wyschnie będę malować lakierem zabezpieczającym . Wcześniej jeszcze kilka drobnych ruchów wykończeniowych. Szybko mi poszło , ale też nie bawiłam się jakoś przesadnie.
Po obiedzie pojechaliśmy do przyjaciół do Poznania. W. nadal walczy ze skutkami bolącego kręgosłupa i pooperacyjnymi komplikacjami . Przyjaciółka wyściskała mnie za prezent w postaci pudełka na biżuterię . Jest chyba ostatnią osobą ,którą cieszą robione ręcznie prezenty.
I tu niespodziewajka . Przyjechał ich starszy syn z dziewczyną i w trakcie kolacji poinformowali rodziców i nas przy okazji o tym ,że się pobierają . W sierpniu przyszłego roku. A jeszcze niedawno przyjaciółka martwiła się , że chłopakom się nie śpieszy...
Wróciliśmy około 22.00. Nie chciało mi się już pisać ani w ogóle zaglądać do laptopa.
A dziś szara rzeczywistość . I nawet dosłownie , bo dzień szary i deszczowy . Jak zwykle po wolnym weekendzie pracy mnóstwo. Telefony dzwoniły co chwilę a ja jak zwykle miałam mnóstwo do pisania . Chłopaki kończą kontrakt . Jeszcze z dzień - dwa i odbiory.
Miasto robi się nieprzejezdne a dziś to w ogóle był jakiś horror komunikacyjny . Odległość z biura do ronda przy moim bloku ( 2km ) jechałam 25 minut - w normalnych warunkach 6-8 minut - w godzinach szczytu; od ronda , do obiektu klienta , gdzie miałam podrzucić chłopakom towar ( też 2km) kolejnych 10 minut .
Przyszły zamówione dla wnusi spódniczki na lato ; taki dwupak :gładka w kolorze limonkowym i butelkowa zieleń w duże kolorowe kwiaty . Są śliczne . Obawiam się tylko czy nie będą na jeden sezon a i to nie cały . Zobaczymy. Najwyżej wymienię na większe . W bon prixie można . Przy okazji zamówiłam sobie dwa letnie fatałaszki dla siebie . Białą bluzeczkę na gumkach z cieniutkiego dżerseju i szary , asymetryczny top z wstawkami w kwiatki w komplecie z apaszką , sięgający do połowy uda . Od biedy może robić za plażową sukienkę . Przesada z tymi ciuchami , szafa mi puchnie w szwach. Czas przerzedzić i wyrzucić to co zalega dłużej niż 3 lata.
Jutro wybieram się na targ, tym razem w konkretnym celu , uzupełnienia zapasów zieleniny i owoców. Wybieram się ... Od paru miesięcy tak się wybieram...
Czyli latem pachnie. Ja też puchnę w szafie. :) Buziaki
OdpowiedzUsuńJak na razie to pogoda wcale nie letnia , nawet jak na wiosnę chłodnawo , ale perspektywy są , a letnich ciuchów w sumie mam najmniej z wszystkich .
Usuń