powinna mieć co najmniej 48 godzin . Wczorajszy dzień był oderwany od kontekstu. Z powodu tej imprezy . Nieco mi piórka opadły , bo jak sobie pomyślę ,że niedługo my będziemy nową siedzibę otwierać... No , dobrze , opowiem po kolei . Dwóch lokalnych posłów na Sejm + przedstawiciel trzeciego posła , "któremu obowiązki nie pozwoliły wziąć udziału osobiście", starosta , wice- burmistrz, trzech burmistrzów z okolicy , paru biznesmenów i redaktorów z zaprzyjaźnionych tygodników z okolic, naczelnik urzędu skarbowego, projektanci i wykonawcy i nie wiem kto tam jeszcze . Nieeeee , posłów i oficjeli na pewno zapraszać nie będziemy... Impreza jak impreza , filmy o budowie , prezentacje na temat planów , przemówienia i mini koncert. Nie udany niestety . Miała to być muzyka eksperymentalna wyszła tzw. kocia. Zawiodła aparatura . Jak w końcu zaczęła działać , to jakoś to brzmiało , powiedziałabym ,że kosmicznie. Nie moje klimaty ale styl pasował do surowych , loftowych wnętrz i industrialnego wystroju. Na koniec zwiedzanie budynku i poczęstunek . Wino , kawa , drobne przekąski i miniaturowe ciasteczka. Skubnęłam szarlotkę z kubeczka ( pychota) i owoce . Wino mimo,że z tych markowych i uznawanych za bardzo dobre; Primitivo -nie trafione . Pewnie z oferty marketowej, jakiś słabszy rocznik , bo tej marki piliśmy już o wiele lepsze na naszych degustacjach . Za to kawa była doskonała , więc sobie nie pożałowałam. Na koniec dostaliśmy po upominku. Piękne , drukowane albumy autorstwa właściciela wydawnictwa , zapalonego fotografa , o naszym mieście i dolinie Warty , miejskie słowniki biograficzne , miejscowego pisarza Rafała Szamburskiego powieść " Bękart" . Fragmenty czytali kiedyś Radiomerkurym . Nie moja bajka ale chyba powinnam przeczytać . Wypadało by znać twórczość swoich sąsiadów - tak sobie myślę ...Do biuro wróciliśmy przed 15.00. To już wielkiej roboty nie było , bo z powodu babciowania musieliśmy jeszcze zrobić zakupy. Wnusię na przywieźli około 19.30. Wcześniej odwiedziły nas jeszcze teściowa ze Szwagroską. Dziś też dzień z wnusią , wszystko robiła ze mną , obiad , zakupy , jakieś drobne porządki i bawiła się nieustająco . Mężuś pojechał do klienta . Rodzinka po małą przyjechała około 14.30. Poczęstowałam rosołkiem , potem mężuś z synem poprawili ustawienie pralki , bo trochę wpadała w wibracje . Jednak takie zajęcia wymagają męskich rąk. Pomagałam przy poziomowaniu , ale nie mam tyle siły żeby utrzymać w odpowiedniej pozycji taki ciężki sprzęt.
Synowa podrzuciła mi cały wielki worek włóczkowych ubranek ,część robionych przeze mnie , część przez jej mamę . Do sprucia i przeróbki . Sprucie pójdzie szybko ale jak potem zagospodarować takie ilości włóczek . Coś wymyślę . Wierzyć się nie chce ,że mała z tych wszystkich ubranek tak szybko wyrosła
To rzeczywiście doba powinna się była wydłużyć. A włóczkę zagospodarujesz z pewnością. :)***
OdpowiedzUsuńNa pewno , ale na razie pomysłu nie mam.
OdpowiedzUsuń