Tak , tak . Przygotowania czynię . Co prawda w lekko zwolnionym tempie , bo wciąż zdechła jestem jak Azorek. Jeszcze ze dwa - trzy dni i mi minie. Na razie kuruje się gripexem i tabletkami do ssania.
Pasztet gotowy , właśnie stygnie , fałszywy zając właśnie się dopieka i pachnie aż ślinka leci. Szynkę robi starsza synowa , galart i sernik młodsza. Reszta to już drobiazgi do przygotowania na bieżąco. jeszcze jutro zrobię baranki z masła ,upiekę babkę ,małe babeczki ( wnusiu je uwielbia)i mini -mazurki a w sobotę rano chlebek i pomaluję pisanki . Od razu przygotowałam sobie też serwetki do koszyczków i ubrałam nowe powłoczki na poduszki w saloniku.
Mężuś w pracy i pewnie znów przed północą nie wróci a jutro powtórka . Na sam koniec tygodnia trafiły nam się dwa duże montaże sprzętu. Czyli w zasadzie możemy świętować . Zając dla maluchów też przygotowany , tylko wyszykuję jakieś "gniazdka" . Na sobotnie popołudnie zostanie przygotowanie stołu. I tyle... Jakoś mało przedświąteczny nastrój w tym roku . Ale najważniejsze,że aż trzy dni wolne od pracy , faktur , zamówień pomylonych przesyłek i innych szaleństw. W drugie święto zamierzam się lenić cały dzień .
U mnie kuchennie działa V. Do restauracji nie idziemy bo ja tyle godzin nie wysiedzę. A więc mistrz świątecznie działa a la Italia. Czyli obowiązkowo jagnięcina. Colonbma / babka drożdżowa kupiona i jajo czekoladowe tez. Musi być tak . :)***
OdpowiedzUsuńTradycja to tradycja , a że tym razem włoska ... Najważniejsze,że wracasz do zdrowia .
Usuń