Wyjazd na wystawę jednak do skutku nie doszedł . Mężuś źle się czuł od rana i stwierdził ,że siedzi dziś w domu i się kuruje. Jakiś skutek chyba jest , bo kaszle mniej. W tej sytuacji po zrobieniu sobotnich zakupów pojechałam najpierw do stolarni żeby mi przycięli kantówki i deseczki na kominek , potem do biura. Młody człowiek przyciął mi na poczekaniu i nie chciał za to kasy . I tak wcisnęłam mu dyszkę na piwo. Potem wstąpiłam jeszcze do brico po kleje i lakiery do drewna . Marne w tym naszym sklepie zaopatrzenie , bo wszystkiego co potrzebne nie dostałam , za to się w świąteczne gadżeciki zaopatrzyłam.
W biurze nic specjalnego do roboty nie miałam więc podrukowałam materiały dla wuja . Jutro je tylko poukładam w kolejności i w poniedziałek mogę wysłać .
Po obiedzie przystąpiłam do budowy kominka. Miało być tak pięknie , wymyśliłam sobie ,że pomaluję lakierem a potem pokleję przycięte części i będzie gotowe , ale tu się wkręcił w całą sprawę mężuś i do tego zawziął żeby zrobić dzieło sztuki . Klej nie , bo za słaby - trzeba poskręcać , szczeliny nie mogą być bo jak to wygląda , trzeba szpachlówki napchać , tu wymiar schodzi o milimetr , tak nie może być trzeba doszlifować . Wygryzł mnie z tej roboty całkiem . Skończyło się tak ,że mu tylko pomagałam . Niby - kominek prawie gotowy . Posklejałam deseczki w gzyms . Mężuś zmontował ramę , jutro musimy tylko lekko podciąć , żeby nie zawadzało o listwę przypodłogową . dokleić gzyms do reszty , a potem pozapychać szczelinki szpachlówką i pomalować. Pozostanie jeszcze przymocować do ściany , bo ustrojtwo ciężkie wyszło i trzeba zabezpieczyć żeby dzieci tego nie przewróciły jak zaczną szaleć . Bałagan w domu zrobił się przy tym jak przy remoncie . A tak w ogóle to dopóki nie ułożyłam wszystkiego na podłodze mężuś za bardzo nie umiał sobie wyobrazić co ja właściwie wymyśliłam i dziwnie na mnie patrzył jak tylko o niby- kominku wspomniałam . Dopiero jak zobaczył , że to naprawdę kominek przypomina to mu się pomysł spodobał i ta robota go wciągnęła . Przyznać muszę, że miałabym problem żeby to samodzielnie zmontować , bo te kantówki są bardzo ciężkie.
Jutro kolejne moje robótki przedświąteczne ; szycie pokrowców na pufy i ozdabianie zawieszek i nastawianie świątecznej naleweczki.
Czyli czasami warto mieć męża :) Zrób zdjęcie koniecznie. :)
OdpowiedzUsuńZawsze warto , facet w domu przydatny. Focię wystawię jak już będzie gotowy
Usuń