sympatyczne dość miasteczko,
za nim preria a za prerią góry hen
to jest ja wnet zgadlibyście
Dziki Zachód oczywiście ..." , śpiewał przed laty ( ho, ho,ho... 30-tu z okładem) Andrzej Dąbrowski . Nie potrzeba jeździć do Ameryki żeby taki "dziki zachód" zobaczyć na własne oczy. Wystarczy pojechać do Silverado City w okolice Żnina i Wenecji. Rzeczki i gór nie ma , ale już preria jak najbardziej . Zaraz za bramą miasteczka trafiamy na cmentarz - otoczony pokrzywionymi żerdziami , z uschniętym drzewem i sępem siedzącym na suchej gałęzi. Zaraz mi się komiks "Skąd Się Bierze Woda Sodowa" przypomniał . Tylko Munia i Zyzia nie było w pobliżu. Na obrzeżu fort z namiotami US Army . Kręcą się żołnierze w strojach amerykańskiej "Północy" ,rżą konie , w pobliżu snuje się Meksykanin w kolorowym poncho i wyświechtanym sombrero.Spacerują kobiety w falbaniastych spódniczkach i kowboje w kapeluszach. Miasteczko klasyczne jak z filmów: sklep ( z pamiątkami a jakże ) bank w którym należy wymienić pieniądze na walutę miejscową . Za atrakcje płaci się dolarami - wszystko kosztuje 1 lub 2 miejscowe dolary. Jakieś szopki , budki i opłotki wśrod których mieszczą się kawiarenki, scena gdzie są pokazy , fotoschop i strzelnica , po środku króluje saloon ( restauracja) , po drugiej stronie "Mexico" czyli grill-bar w stylu meksykańskiego puebla , dalej poczta , biuro szeryfa i więzienie , znów jakieś szopki i opłotki i nawet szpital Doktor Queen. Dalej w polu obóz pionierów , kopalnia złota , chata poszukiwacza złota, arena rodeo, farma oraz indiańska wioska . Po środku miasteczka szubienica .Klimat naprawdę westernowy. Cały dzień odbywają się pokazy albo jakieś tematyczne imprezy. Można pojeździć na byku , wydoić prawdziwą krowę , pojeździć na koniu , przejechać się wozem pionierskim , albo płukać złoto obok kopalni , postrzelać do ruchomych celów albo z łuku . Atrakcji mnóstwo. Niektóre są darmowe za inne płaci się dolara lub dwa dolar = 4zł .Załapaliśmy się na pokaz iluzjonistów i napad na bank i konwój wiozący wypłatę dla górników . Była strzelanina , wysadzenie ściany w więzieniu , pościg organizowany przez szeryfa i przeganianie bydła przez miasteczko. Do tego odpowiednia oprawa muzyczna . Na pamiątkę dla dzieci kupiliśmy kapelusze kowbojskie ; dla wnusi różowy - taki sobie wybrała , dla wnusia czarny , do tego po gwieździe szeryfa . Obejrzeliśmy wszystko po kolei , mała przejechała się na koniku , wozie pionierskim , płukała złoto i właziła w każdy kącik . Na koniec jeszcze poskakała na dmuchanym zamku, które się tam zainstalowały z okazji dnia dziecka . Kiedy wyjeżdżaliśmy zaczynały się pokazy kaskaderskie na rodeo w wykonaniu Indian , ale już nie oglądaliśmy. Umieraliśmy z głodu . Mieliśmy zamiar zjeść obiad w Saloonie ale zawiodła logistyka -obsługę a jakże .Zapłaciliśmy i czekaliśmy , prawie godzinę w końcu źli zażądaliśmy zwrotu kasy. Oddali na szczęście. Do miasteczka warto pojechać , bo naprawdę wszystko jest fajnie zrobione , a inscenizacje z udziałem aktorów i pirotechników całkiem udane ale z własnym prowiantem , bo na restaurację raczej nie ma co liczyć. Na Mc D w Gnieźnie jak się okazało też nie . Kolejka była taka, że odpuściliśmy . Na obiad załapaliśmy się dopiero w Austerii ,3 km przed miastem . Spędziliśmy w miasteczku 3 godziny i trochę ani chwili się nie nudząc . Bilet rodzinny kosztuje 35 zł . A jak ktoś chce wejść za darmo to wystarczy przebrać się w stroje westernowe albo przyjechać na motocyklu. Nie żartuję .
Fotki zgrałam , ale muszę posegregować i wybrał jakieś ładne więc cierpliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz