Atrakcji było co nie miara . Szkoda,że wnusiu nie brał w nich udziału , ale przynajmniej dostał prezenty z wyprawy , oprócz tego właściwego. Zaliczyliśmy kolejno podróż ciuchcią , muzeum kolejki wąskotorowej , zamek Diabła Weneckiego , podróż powrotną ciuchcią i miasteczko kowbojskie Silverado City ( polecam , ale o tym za chwilę ) .
Na Dzień Dziecka zaplanowaliśmy wyjazd do Wenecji . Myśleliśmy najpierw także o Biskupinie, ale po namyśle zdecydowaliśmy ,że miasteczko będzie większą atrakcją . Pojechaliśmy do Żnina i stamtąd ciuchcią do Wenecji . Ciuchcia jedzie z 15km na godzinę , można spokojnie podziwiać fajne widoki z otwartych wagoników, trzęsie niemożliwie , zgrzyta i się kołysze , ale frajda ,że hej! Kurs do Wenecji trwa nie całe pół godziny . Wysiedliśmy na stacji Wenecja - muzeum i udaliśmy się na zwiedzanie . Do każdego eksponatu można wejść, pokręcić różnymi " wajchami ", robić zdjęcia i co tam kto ma ochotę . W niektórych wagonikach są gabloty z wystawą przedmiotów związanych z kolejką wąskotorową i właściwie tylko tego nie można dotknąć . Wnusia nie opuściła żadnego eksponatu , zajrzała do ogromnego kotła , wdrapała się na drezynę , do wszystkich lokomotyw i do górniczego wagonika .Śmiała się przy tym z radości . W sklepiku z pamiątkami synowa kupiła dzieciom zestaw młodego kolejarza - czapkę i lizak konduktorski z kartonu do samodzielnego poskładania, a ja nie odmówiłam sobie miniaturowej akwarelki z ciuchcią jako motywem przewodnim - do naszej kolekcji obrazków .Potem poszliśmy na zamek Diabła Weneckiego. Obok zamku była wystawa maszyn oblężniczych . Ciekawe konstrukcje, obejrzałam wszystkie ( to z powodu moich zainteresowań z czasów nauki w podstawówce i lo). Zamek a właściwie to to z niego zostało czyli tylko fragmenty murów został trochę odremontowany i zabezpieczony . Można po nim spacerować bez obawy o upadek z murów . Wnusia poczuła się jak prawdziwa księżniczka . Zadawała pytania a ja starałam się na nie odpowiedzieć i przy okazji przekazać trochę z tego co wiem o średniowiecznych zamkach ; a wiem całkiem sporo. O maszynach oblężniczych też . Po zwiedzeniu zamku usiedliśmy na murku przed stacją kolejki żeby sobie przekąsić kanapki , które zabrałam z domu , a kiedy ciuchcia przyjechała udaliśmy się w drogę powrotną . Ze Żnina pojechaliśmy do kowbojskiego miasteczka ( blisko - ok. 4km) SILVERADO CITY. Pomysł kapitalny ! Atrakcji dla dzieci i dorosłych na cały dzień . Czego tam nie było ! Nawet lokalna waluta w postaci dolara , wymieniana w miejscowym banku . O miasteczkowych atrakcjach napiszę osobno , bo całkiem tego sporo. Na minus trzeba zapisać mieszkańcom Silverado brak organizacji . Na obiad czekaliśmy z godzinę i w końcu zrezygnowaliśmy . Polecam więc dla atrakcji , a żeby nie umrzeć z głodu radzę zabrać swoją wałówkę . Skończyło się tak,że obiad zjedliśmy dopiero po powrocie. Wstąpiliśmy do Austerii 3 km od naszego miasta. Tu jedzonko podali nam bardzo szybko - okazało się pyszne i tanie. Wieczorem pojechaliśmy jeszcze z prezentami dla wnusia i tu znów zabawa. Szaleli we dwoje aż tzreba było ich hamować, żeby czegoś nie zmalowały .
A dziś w pracy , dzień bardzo pracowity, prawie cały dzień coś skrobałam . Jutro zapowiada się nie lepiej.
O atrakcjach Silverado jutro i może zdążę obrobić parę fotek . Zrobiłam ponad 160 więc trochę mi zajmie wybranie tych ciekawych.
a wiesz, że ja nie dalej jak przedwczoraj studiowałam rozkład jazdy kolejki wąskotorowej w Powidzu :D
OdpowiedzUsuńW Powidzu jest nieciekawie . Jedzie tyko z Powidza do Gniezna i tyle . Nie ma co zwiedzać, ale widoki fajne .
OdpowiedzUsuńP.S. czyżbyś planowała kolejną wyprawę w moje strony ?
Usuń