zgodnie z planem . Dziś przeszyłam guziki w swoim żakiecie i wnusinym płaszczyku. czyli pierwszy punkt zrealizowany . Na sobotę planów żadnych nie mam poza biurowymi porządkami ( niestety , skończyły się dobre czasy - odtąd soboty w pracy ) więc może w końcu to szycie obrusów uskutecznię .
Dzien dziś taki,że wszyscy na wysokości lamperii z prędkością światła latali. Żniwa znaczy się zaczęły.
Dzwoniłam wczoraj do wuja,żeby mu życzenia imieninowe złożyć . Pogadaliśmy chwilę , dziewiąta z naszych ksiąg rodzinnych gotowa. Odbiorę swój egzemplarz w październiku , kiedy pojedziemy na groby do babci i dziadka . Wujek oczywiście pełen zapału kolejny temat chce drążyć i rozwijać . Nawet mi to pasuje . Lubię taką pracę zwłaszcza,że trochę w opracowaniach historycznych musiałabym poszperać i wykazać się talentem literackim . Ok. zapowiedziałam tylko,że nie w listopadzie i grudniu. Potem mogę się w to bawić, zwłaszcza,że jeszcze album firmowy m nie czeka a zostały mi dokładnie dwa miesiące żeby go zrobić. W biurze sezon grzewczy zaczęli . Jak dla mnie nieco za wcześnie , przynajmniej do 1.X . mogli poczekać . Zmarła sąsiadka z drugiego piętra.. Długo chorowała i miała już swoje lata.
Walczę z plagą muszek owocówek. Wredne stworzenia włażą wszędzie, choć wszystkie owoce i warzywa mam pochowane w lodówce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz