do końca roku oczywiście . Pojawiły się śliwki , astry i gladiole , wrotycz kwitnie na każdym rowie , a to już nieomylny znak, że lato robi już ukłon w stronę jesieni. Póki co upał nie odpuszcza i po jednodniowym spadku temperatury do 23 stopni wraca 30 stopni i więcej. Warszawka męczy nas rocznicą powstania , po raz kolejny , a ja mówię ,że jedyne w dziejach Polski wygrane powstanie to było Powstanie Wielkopolskie i to należałoby świętować jako zwycięskie ( świętujemy , ale tu u nas w Wielkopolsce) a gdy chodzi o to warszawskie to przy całym szacunku dla poległych , nazwać rzecz po imieniu i rozliczyć i potępić tych , którzy tych młodych ludzi skazali na śmierć wmawiając im ,że mają szansę ten zryw wygrać .
Wreszcie roboty posuwają się do przodu , co nie zmienia faktu ,że roboty nadal mam pod grzywkę .
Teściowa zdrowieje. Już jej każą wstawać i robić po parę kroków. Sama do nas zadzwoniła. Tylko w datach nie może się połapać , bo prawie dwa dni i dwie noce przespała . W połowie przyszłego tygodnia mają ją wypisać..
Tak poza tym czas biegnie w tempie letnim , Jutro idę do fryzjerki przemalować włosy. Ciekawe co z tego brązu z wiśnia wyjdzie. Mimo wszystko bardziej do mnie przemawiał ten kolor Borgiów (brąz z fioletem) ale posłuchałam fachowca..
Planów na sobotę na razie nie sprecyzowałam
Właśnie przyuważyłam ,że przedwczorajszy wpis z fotkami jest 500-ny na tym blogu . Kto by pomyślał ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz