Plan na tydzień przedświąteczny mam rozpisany. Dziś prasowanie , od jutra pichcenie. Na początek pasztet z pistacjami . W czwartek zagotuję galart , w piątek ugotuję szynkę i upiekę fałszywego zająca i karczek. No a reszta to drobiazgi, bo babka z tytki ( nie ma sensu się wysilać na własny wypiek , bo i tak zostanie ) i zrobienie baraków z masła , to żadna robota, chociaż z tym ostatnim nie zły bałagan w kuchni .W sobotę mazurki i przygotowanie koszyczka ze święconym.
Dziś byliśmy obejrzeć projekt kuchni. No i mam dylemat. cenowo podobnie , sam projekt też zbliżony, ale ładniejszy układ szafek. Zobaczymy co druga konkurencja pokaże. Jutro jedziemy do tej konkurencji obejrzeć. Ten ostatni już na wejściu stracił u mnie parę punktów. Zaczął od tego, że na moją sugestię zrobienia szufladek pod szafkami stwierdził,że się nie da. . No cóż... Potencjalnemu klientowi nie mówi się, że czegoś nie da się zrobić. Jeśli się nie da , to znaczy, że firma nie najwyższych lotów. My nigdy tak klientowi nie mówimy. Najwyżej proponujemy swoją koncepcję i przekonujemy do niej klienta. Może dlatego wciąż mamy mnóstwo pracy.
Czapeczka dla Krzysia gotowa , nawet ładnie mi wyszła. Będzie fajnie pasować do kubraczka z czachą..
Za oknami wiosna - ociepliło się zdecydowanie.Może święta będą ładne ?
W pracy więcej roboty i gadania niż kasy. teoretycznie ją mamy tyle, że na fakturach . Klienci sakramencko się ostatnio ociągają a ja tracę czas na pisanie monitów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz