muzycznej niż preferowane przez nas ostatnio, ale i tak było czego
posłuchać. Wybraliśmy się wczoraj na koncert pt.” Potęga 10 „ , trochę
zachęceni zajawkami z netu a trochę chęcią oderwania się od szarej
rzeczywistości. Najpierw ukłon dla tych co decydowali o remontach w naszym domu
kultury za to, że zadbali o dobrą akustykę sali. Jak na tak mały obiekt - w sali widowiskowej mieści się tylko 450
ludzi- jest świetne nagłośnienie. Żadnych przesterowań czy sprzężeń nie
wyłapałam. Koncert zaczął się punktualnie ,orkiestrowym intro i wyśpiewanym przez całą ekipę utworem Demisa
Rousosa a zaraz po nim Eltona Joha. A
potem już poszło. Motywem przewodnim było słońce południa i w takie rytmy poszedł zespół. Nie zabrakło
utworów z operetek ,starych festiwali
San Remo, i wielkich hitów z lat 50 -tych i 60-tych. Każdy z wykonawców śpiewa tenorem ale tak
naprawdę ich głosy bardzo się różniły barwą. To było wyraźnie słyszalne a w
takich zbiorowych partiach dawało niesamowity efekt, Panowie są bardzo
wszechstronni , śpiewają arie operowe, operetkowe , covery w różnych stylach
muzyki rozrywkowej a nawet repertuar zahaczający o folk w dodatku w kilku
językach : niemieckim , włoskim , hiszpańskim, angielskim , ukraińskim, polskim
i nawet gruzińskim. Prawdziwym zaskoczeniem był jednak dyrygent orkiestry. Gra , aranżuje, komponuje a nawet śpiewa i to
nie tylko klasykę ale i rap, co mieliśmy okazję wysłuchać . W repertuarze
pojawiły się utwory Toma Jonhsa, Afrika Simon (młodsze pokolenie pewnie nawet
nie wie , że ktoś taki był), Elvisa, składanka z oper Verdiego i Pucciniego ,
autorstwa w/w dyrygenta i „Twoim jest serce me” w oryginale. Wiele razy
słyszałam ten utwór ale zazwyczaj w wersji językowej polskiej. Oryginał w
języku Lehara wykonany na trzy męskie głosy to było coś. Śpiewacy oprócz wykonywanych pieśni i piosenek
robili też świetny schow ; tańczyli, skakali, zachęcali ludzi do wspólnego
śpiewania a nawet schodzili ze sceny i prosili do tańca panie zasiadające w pierwszych
rzędach. Orkiestra zajęła dużą część sceny więc na te tańce i hulanki nie
bardzo mieli miejsce ale i tak dawali radę . W drugiej części dali prawdziwy
popis swoich umiejętności scenicznych i aranżacyjnych. Zaśpiewali w oryginale
na uwaga ! pełne 10 głosów gruzińskie pieśni miłosne , bardzo żywiołowe i
radosne , po części śpiewali z towarzyszeniem orkiestry , a po części a
capella. Podobało mi się i nie tylko mnie. Sala biła brawo bez końca. Potem
przyszła kolej na pieśni miłosne ukraińskie. Tu dali popis czterej ukraińscy
członkowie grupy a po chwili dołączył do nich dyrygent , również dysponujący
pięknym tenorem barwą przypominający
nieco głos Mateo Bocellego. To była składanka , której fragment dyrygent
zarapował czego nikt się nie spodziewał.
A potem przyszła kolej na polskich członków zespołu. I tu również
usłyszeliśmy składankę niby nawiązującą do miłości ale mocno z przymrużeniem
oka , bo w wiązance znalazły się i weselny przebój „Bella , bella donna” i
„Chałupy wellcome to” i „Czarny Alibaba”
i nawet poczciwa „Pszczółka Maja” i jeszcze kilkanaście innych. Pod koniec
drugiej części panowie zaśpiewali kolejną składankę , tym razem przebojów
światowych z początku lat dwutysięcznych. Nie zapamiętałam wszystkich utworów
tyle tego było i w takim tempie wykonywanych a na sam koniec i bis utwory
typowo rockowe a znów w nietypowej konwencji bo stylizowane na muzykę lat 50 i
60-tych. Dostali wielkie brawa od
widowni. Jeszcze nie wspomniałam o
założycielu zespołu. Starszy już pan z włosami przyprószonymi siwizną i
wyraźnymi problemami z poruszaniem się , ale również śpiewający tenorem i
jednocześnie prowadzący program konferansjer. Robił to z wielką swadą w
konwencji nieco kabaretowej, opowiadał anegdotki związane z zespołem i widać
było, że sam świetnie się przy tym bawi , a publiczność co chwilę wybucha
śmiechem i klaszcze , Wrócę jeszcze na
chwilę do wiązanek pieśni miłosnych. Skąd taki podział, Gruzja , Ukraina i
Polska. Otóż skład zespołu jest międzynarodowy . Czterech Polaków , pięciu
Ukrainców i Gruzin. Skład orkiestry polsko-ukraiński , jakieś 16 osób na
pokładzie, dyrygent z Ukrainy. Gruzin okazał się nie tylko wspaniałym
śpiewakiem ( ma na koncie kilka solowych płyt w tym klasyki ) ale też świetnym
schowmenem. Tańczył niemal przy każdym
utworze, przybierał różne aktorskie pozy, puszczał oko do widowni i swoich
kolegów. Widać było, że świetnie się bawi tym co robi. Mnie osobiście zachwycił
Polak, Mirosław Niewiadomski ( jedno z nielicznych nazwisk zapamiętałam) , niesamowity
głos , nieporównywalny z żadnym innym, Mroczna barwa , świetnie się sprawdzał w
repertuarze balladowym i naśladowaniu Elvisa i Toma Jonhsa, aż trudno to
opisać, ciarki po plecach latały gdy się go słuchało. I również świetny
schowmen. Z ukraińskich wykonawców podobał mi się młody śpiewak imieniem Roman
, nie zapamiętałam nazwiska. On z kolei świetnie wykonywał utwory w stylu
włoskich festiwali San Remo. Tak
podsumowując , cały skład zespołu ma fantastyczny warsztat artystyczny i
muzyczny , są profesjonalistami w każdym detalu. Właściwie nic im nie można
zarzucić. Są uzdolnieni, doskonale przygotowani muzycznie i od strony czysto
technicznej, Żadnych potknięć , zafałszowań czy błędów w choreografii. I szkoda
tylko , że tak mało polskich wykonawców robi takie projekty. Zaskoczyła mnie
trochę widownia 70 plus. Młodszych było
nie wielu. Spotkaliśmy tez paru znajomych. W sumie udany wieczór i jeśli
lubicie dobrą , muzyczną rozrywkę w stylu muzykalowym to polecam ten projekt.
Aha ! W przeciwieństwie do innych wykonawców, ci wręcz zachęcają do filmowania
i wrzucania filmików do sieci. Trochę mi to filmowanie słabo wyszło, bo
siedziałam w takim punkcie, że reflektory sceniczne świeciły mi prosto w
obiektyw. A na dowód , że wszystko co opisałam to prawda. Potężna 10 -tka!
Jak pojawią się na Śląsku, to pójdę. Lubię takie składanki. Udany wieczór, to najważniejsze. Buziaki
OdpowiedzUsuńKoniecznie ! Dużo piosenek po włosku i jak na taki koncert to też cena przystępna ; tylko 165zł.
Usuń