tak jak zaplanowałam . Zajmowałam się właściwie tylko drobnymi sprawami; jakieś przepierki , jakieś ogarnięcie chatki, jak co dzień wizyta u matki , wszystko bez pospiechu. I może tak zostać ... Barzdo by mi to odpowiadało. Po obiedzie pojechaliśmy z małżonkiem do biura , podłączyć moje auto pod prostownik, w celu naładowania akumulatora a potem wskoczyliśmy do brico po parę drobiazgów . Obiecałam wnuczkowi zrobić kilka fantów na kiermasz , a skończył mi się klej . Przy okazji nie odmówiłam sobie serwetek -jakże by inaczej? Podobały mi się trzy wzory ale ostatecznie zdecydowałam się na jeden. Posłuchałam głosu rozsądku. Po powrocie zabrałam się w końcu za przerobienie ostatniej dyni. Zrobiłam syrop do late dyniowego. Pyszne to jest , choć trudno przefiltrować. Mam tez dwa słoiczki pure . I jeszcze spory kawał dyni do przetworzenia . Jutro dokończę. Czytam "Boginie słowiańskich szeptów" pani Laprus. Podobnie jak i dwie poprzednie ksiażki o ziołach i boginiach ta też jest bardzo ciekawa i wciągająca .
Trochę tak rzeczywiście domowo i dyniowo. Buziaki
OdpowiedzUsuń