Dosłownie w budowie , bo częściowo już złożyliśmy , dopasowaliśmy blaty , zostawiliśmy miejsce pod lodówkę ( może w przyszłym roku ) , ustawiliśmy regał w miejscu , które od początku założyłam rysując kuchnię kolorową kredą na nieotynkowanych ścianach . Polecam ten sposób , sprawdza się przy remontach podobnie jak i atrapy mebli w postaci kartonów ustawianych tam gdzie powinny stać. Oprócz tego złożyliśmy i podwiesiliśmy szafkę łazienkową i haczyk do ręczników. Łazienka gotowa poza tym , że trzeba posprzątać , bo na razie pełno tam skrzynek z narzędziami i pudełek ze śrubkami, , rurkami , haczykami i innymi nie-przydasiami . W kuchni pozostało podłączyć wodę i przykręcić na stałe blat . Reszta później. Wystrój uzupełnią półeczki na wspornikach z kutego żelaza . Bardzo mi się takie podobają. Co prawda ograniczę się do tych dostępnych w marketach , ale i tak będę miała to co wymyśliłam. No i parę innych pomysłów mam , ale o nich będzie na bieżąco. Małżonek skręcał szafke łazienkową a ja powalczyłam z przekwitającą łączką . Nie dałam rady , pokonało mnie słońce. Uciekłam pomagać małżonkowi . W domku zdecydowanie chłodniej. Po południu wpadli na działkę starszy syn z wnusią . Pooglądali postępy, pogadaliśmy , wnusia dostała wsparcie na wycieczkę do Gdańska, na którą jedzie w poniedziałek i słonecznik na drogę i pojechali. Zachwycała się domkiem , wszystko jej się podobało , nawet mój nowy czajnik z gwizdkiem i mop.
Zanim jednak wyruszyliśmy na działkę , pojechaliśmy na turniej i festyn do szkoły wnusiów. Akurat kiedy przyjechaliśmy zaczynał się mecz najmłodszych drużyn. Grali na dwóch boiskach , po dwie drużyny. Jak się dowiedzieliśmy na otwarcie sezonu przyjechało aż 10 drużyn z całego powiatu. Nie znam się na piłce , ale i tak zorientowałam się , że nasz najmłodszy wnusiu , którego trener ustawił na obronie świetnie sobie radzi. Nie przepuścił żadnej piłki. Wygrali 3do 2. Drużyna starszego do czasu naszego wyjazdu rozegrała trzy mecze ( kolejne trzy już po wyjeździe więc wyniku jeszcze nie znam) . Dwa przegrali jednym punktem , jeden wygrali 3 do 1 . I jak wyżej , nie znam się na piłce , ale jak wnuk strzela bramkę wprost ze swojej strony boiska i to idealnie w środek , a potem drugą oganiając się przy tym od czterech na raz graczy przeciwnej drużyny to chyba jest dobry i nie na próżno nosi opaskę kapitana. A rodzice, szkoła i trenerzy oraz panie z okolicznych Kół Gospodyń Wiejskich zadbali o organizację i jedzonko oraz aukcje i zbiórki dla Kacperka. Wrzuciliśmy sowity datek do puszki w zamian za pyszną kawę. Wspieramy takie akcje i jak możemy tak pomagamy w tych festynach. Tym razem do organizacji dołożyła się gmina i starostwo . Gmina udostępniła namioty i dorzuciła się do nagród , starostwo ufundowało puchary dla drużyn i pamiątkowe medale dla wszystkich uczestników. Szatnię zbudowali rodzice , ktoś dostarczył płyty , inny farby , jeszcze inny malował , kolejny okleił logiem drużyny i szkoły a kolejny zrobił do szatni ławeczki . Nasz pracownik z żoną zajęli się rejestracją uczestników i liczeniem bramek , żółtych kartek, karnych i czegoś tam . Jedynie pogoda nie sprzyjała grze. Dzieciaki strasznie się męczyły. Organizatorzy nawet skrócili mecze do 8 minut na jedną połowę. Zwykle młodziki grają po 15 minut na połowę. Sobotę więc mieliśmy zagospodarowaną od rana do wieczora. Jutro oczywiście też się wybieramy na działkę , a co będziemy robić ??? Dobre pytanie , bo upał nie odpuszcza , wciąż 32 stopnie na termometrac.h. Miłej niedzieli
Już nie mogę się doczekać fotek. Upał .. hmm...ale u mnie to teraz mówi się piękny dzień. Nikt nie narzeka. A i u Was się dzieje. Wnuki zaopatrzone przez dziadków i to najważniejsze. Buziaki
OdpowiedzUsuńWnuczęta najważniejsze , to prawda. Buziaki!
Usuń