W sumie bez zmian a to już coś . Krążę między moim miastem a Gnieznem, podrzucam mężusiowi potrzebne rzeczy; wodę , czasopisma i piżamy na zmianę , bo przy tym upale niestety jest to niezbędne ( szpital oszczędza na klimie ) , i niestety widzimy się tylko kilkanaście sekund przez szparę w drzwiach , a piguły pilnują żeby szerzej nie otworzyć . Ale już wiemy dlaczego zostaje w szpitalu. Zmieniają mu leki cukrzycowe , bo po szczegółowych badaniach starych spraw lekarze stwierdzili , że słabo reaguje na te, które dostał od medyka rodzinnego . No dobrze, przynajmniej jakaś z tego korzyść.
I tyle . Reszta spraw też bez zmian . Do konkretnej roboty na razie się nie zabieram , raz ,że trochę mnie to wszytko zdołowało , a dwa upał nie do zniesienia a ja upały źle znoszę . No i stało się jasne czemu tak mnie nosiło przed wyjazdem do Pragi i po. Moje "coś mi mówi" dało o sobie znać , ostrzegało; szkoda tylko, że tym razem tak bez obrazów. Miało się coś złego wydarzyć a to czułam wyraźnie i wydarzyło. No i mamy okrągły rok 2020 , a dziesiątki nie są dla nas łaskawe począwszy od 1980. Ten nie mógł być przecież inny. Że teoria spiskowa ? Ano , nie , ale o tym kiedyś w bardziej normalnych okolicznościach i w lepszym nastroju zrobię wpis.
U nas dziś w górach upału nie było. Wręcz zjechaliśmy niżej. Jesteśmy jeszcze ale zanosi się na deszcz. Też nie lubię jak mnie nosi. Rzadko przeczucia nas zawodzą. Całusy
OdpowiedzUsuńU mnie upal niemożliwy . Po woli nerwy mi puszczają , ale spokojniejsza będę chyba dopiero jak będę miała męża w domu
Usuń