Długi weekend oczywiście . Wyjechaliśmy w środę około 14.30 , bez pośpiechu i na luzie, każdy w swoim czasie , w sumie w pięć aut . Zjechaliśmy wszyscy mniej -więcej na przestrzeni godziny . Domki okazały się całkiem przyzwoite , wyposażone w lodówki i telewizory nawet. Trochę wyziębione , bo sezon dopiero ruszał ale włączyliśmy grzejniki , bo i te były i od razu zrobiło się miło i ciepło. Pierwszy wieczór spędziliśmy przy grillu i na pogaduchach, dzieciaki szalały na rowerach po całym ośrodku . Ośrodek uroczy, położony na wzgórzach , ze wspaniałym widokiem na jezioro i las. Nie bez powodu ma w nazwie "górę" choć dlaczego psią to nie wiem , ale może się dowiem . Następnego dnia po prostu się byczyliśmy . Nawet ja zdeklarowany ranny ptaszek spałam nieprzyzwoicie długo i śniadanie zjedliśmy dopiero około 10.30 . Trochę czytałam , trochę bawiliśmy się z dziećmi , choć te radzą sobie same i mają niesamowitą frajdę z tego, że ganiają po krzakach i nikt im nie mówi, że mają uważać i gdzieś nie włazić . Poszliśmy też na spacer po Swornegaciach i do sklepu uzupełnić zapas wody . W tym czasie do drugiej części naszego domku zakwaterowano sąsiadów gejów. Sympatycznych zresztą i kulturalnych , młodych ludzi. Zajmowali się zwiedzaniem okolicy i czytaniem .
Wieczorem było oczywiście obiecane dzieciakom ognisko. Posiedzieliśmy do północy. Dzieciarnia zmęczona ilością atrakcji i nieustającym bieganiem po górkach padła wcześniej niż zwykle. Dorośli posiedzieli trochę dłużej . W piątek planowaliśmy rejs jachtem po jeziorze . Do skutku jednak nie doszło . Z dwóch powodów ; po pierwsze to nie było wiatru. Nawet gałązka nie drgnęła , a jezioro było gładkie jak lustro. I zrobiło się bardzo gorąco. W tym układzie każdy wypożyczył sobie coś do pływania , kajaki albo rowery wodne i pół dnia pływaliśmy po jeziorze drobnym sprzętem. Co miało ten skutek, że wróciliśmy spaleni słońcem . A drugi powód to awaria w ośrodku , że tak się nie parlamentarnie wyrażę ; gówniana awaria . na szczęście nasze domki ominęła. U nas wszystko działało jak trzeba , ale właściciele zamiast lin i żagli przez pół dnia dzierżyli w dłoniach sprzęt do przepychania rur. Po obiedzie młodzież zajęła się plażowaniem , a my wyruszyliśmy na spotkanie do Fusilli , bo chociaż z kontuzjowaną nogą , ale spotkania nie odpuściła. Te nasze spotkania to już taka nasza tradycja doroczna . Tym razem z mniejszym przytupem ale stało się zadość tradycji. Fusilko bardzo, bardzo dziękujemy !!! Już czekam kiedy powtórzymy . Wróciliśmy obdarowani uroczym drobiazgiem zrobionym przez Fusillę , co pokażę w swoim czasie , razem z innymi zdjęciami .
Kolejny dzień był równie gorący jak poprzedni i lekko wiało . Na żeglowanie jednak nikt już ochoty nie miał i znów wszyscy ruszyli do wypożyczalni po drobny sprzęt do pływania . Doba kończy się w ośrodku wcześnie , bo o 10.00 więc i pobudka była wczesna . Po śniadaniu spakowani pojechaliśmy do Płęsna na konie . Niestety przez dwie godziny były nie dostępne . Chętnych było całkiem sporo i musielibyśmy długo czekać . W tym układzie wyruszyliśmy pod Człuchów do parku rozrywki . dzieciaki pojeździły na gokartach , skorzystały z innych atrakcji , w tym pływania na czymś w rodzaju pontonów . Na koniec jeszcze zjedliśmy obiad w zlokalizowanej przy stacji paliw i placuzabaw restauracji . Mają świetny placek po węgiersku. Taki placek ziemniaczany z ostrym gulaszem. Trochę nie po naszymu , bo wiadomo ; porządny plyndz musi być z posypany cukrem , ale wersja po węgiersku w ich wykonaniu jest naprawdę pyszna . Pokręciliśmy się jeszcze chwilę po obiekcie , wypiliśmy kawę i ruszyliśmy w drogę powrotną . Bez przygód i bez korków , bo jeszcze zbyt późno nie było więc ta największa fala powrotów jeszcze nie wystartowała. No i tyle ; fajnie, że mogliśmy odpocząć , bo dziś już pełne obroty. Wróciła rzeczywistość . Aha , pandemią nikt się tam nie przejmował i wszyscy chodzili bez maseczek . Co z tego wyniknie , to się okaże.
Z opisu wygląda że czas był udany relaks pełny i dni zagospodarowane. Najważniejsze ze odpoczeliscie. Mam nadzieję ze będzie dobrze i mimo braku maseczek nic złego się n.ie wydarzy. Całuję i czekam na fotki.
OdpowiedzUsuńRelaks , przede wszystkim . Dobrze mi to zrobiło , choc pewnie na długo tego nie wystarczy , bo upały wyjątkowo źle znoszę
UsuńA korki ogromne były w całym kraju! Dobrze, że w nie nie wpadliście!
OdpowiedzUsuńA My nadrobimy za rok!
🙂🙂🙂
Jasne ,że nadrobimy ! Korki udało nam się ominąć , nawet na s-piatce jeszcze ich nie było
Usuń