w aucie nawet mnie nie ruszyło . Powiedziałabym nawet ,że ucieszyło ; wreszcie pory roku na swoim miejscu. Nie mogłam się dziś zorganizować od rana i na dodatek tyle ludzi wszędzie się przewalało , że w kolejkach stałam po pół godziny . Ludzie kupują nieprawdopodobne ilości jedzenia , a przecież tylko w niedzielę sklepy nieczynne. Ja tym razem za dużo nie miałam , ale czas i tak straciłam . Po powrocie zabrałam się za mycie okien. Z siedmiu umyłam sześć . Jak na jedno przedpołudnie to i tak nie mało. Mężuś pojechał do klienta . Po obiedzie trochę czytałam a potem pojechaliśmy na imieniny do synalka i wnuczka . Synowa poczęstowała pysznym ciastem własnej roboty i pomysłu. Musze ją o przepis zapytać.
I tyle, sobota śmignęła. Jutro za to nie przewiduje szczególnych atrakcji. Słodkie LB . No może jakieś drobne robótki ręczne...
I sobota odeszła do wspomnień. trochę domowo z przyjemnościami. :)**
OdpowiedzUsuńNo tak , wspomnienia . Obawiam się ,ze w tym pędzie zginęłyby z kretesem , gdyby nie te codzienne zapiski
Usuń