że kolejny tydzień minął .Ciężki jak wszystkie od czterech miesięcy .
Próbuję się zrelaksować ale średnio mi to wychodzi. Za dużo spraw, które chcę czy nie chcę siedzą mi w głowie i uwierają ... No cóż , kiedyś miną. .
Póki co szykujemy się na piknik w parowozowni . Mężuś własnie rozładowuje auto , a ja skończyłam piec kruche ciasteczka . Piekłam bez przepisu , ot tak " na oko" według własnej fantazji. Do ciasta kruchego jak na mazurki wielkanocne dosypałam cukru waniliowego i płatków czekoladowych . Wyszło całkiem smacznie. Na świeżym powietrzu wsuną wszystko. Wyruszamy jutro około 11.00. Oprócz młodzieży zabiera się z nami koleżanka młodzieży z córeczką i ośmioletni chrześniak młodszej synowej. W sumie 11 osób.
W osiedlowej Biedronce wciąż się poprawia : sandacze, świeżutkie warzywa i owoce w wielkim wyborze , świeżutkie , pieczone na miejscu pieczywo , dobre wina ... Ilość wszelkiej maści marketów podniosła im poprzeczkę , co tylko na dobre im wyszło. Najlepsze jednak jest to ,że mam sklep po drugiej stronie ronda i mogę tam iść w domowym dresie , nie muszę się specjalnie stroić. Pełny luzik . Na kawę na Orlen też chodzimy w domowych dresach. Śmieszne miejsce na picie kawy , ale też po drugiej stronie ulicy i mają świetnej jakości ekspres . Kawa jest wyśmienita.. Ja co prawda kawę musiałam odstawić z powodu nadciśnienia , ale raz na tydzień sobie pozwalam . Po 10 dniach brania leków trochę mi się ustabilizowało.
Pyli wierzba . rano zostawiłam uchylone okna , a po powrocie z pracy mam całe mieszkanie w "kotach" . Wygląda jak bym nie odkurzała od roku. Przez najbliższe dwa tygodnie tak będzie. Nie sposób tego sprzątnąć . Wszystko fruwa przy najlżejszym ruchu. Trochę pomaga odkurzacz , ale o zamykaniu okien muszę pamiętać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz