Synowa biopsji dziś nie miała i nie wiadomo kiedy będzie mieć . Dopatrzyli się jakiejś infekcji bakteryjnej i na razie ją z tego leczą . Poleży przez weekend aż do poniedziałku i co dalej nie wiemy. I to jest najgorsze , że nic nie wiadomo. Wnusia kiepsko znosi brak mamy , nosi zdjęcie mamy w kieszonce i raz po raz popłakuje. Babcine naleśniki tylko trochę jej humorek poprawiły.
Moje auto pojechało dziś na wymianę opon na zimowe i cały dzień stało , czekając na swoją kolej. Zrobili mi dopiero około 17.00. Taki klimat. Zrobiło się zimno i dzień mżawki ( dzień , bo dziś już jak zwykle świeciło słońce) i od razu wszyscy ruszyli do warsztatów zmieniać opony. A zimno dziś było niemożliwie i wiało tak ,że drzwi nie można było otworzyć bez użycia siły. nawet włożyłam kapelusz i rękawiczki i wcale mi za ciepło nie było.
Przykroiłam sobie świąteczną skarpetę dla wnusia . Jutro będę szyć a w sobotę poprawie i dokończę smoczy plecaczek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz