prawie dos.łownie . Wczorajsza nawałnica zrobiła potężne szkody. Chłopaki walczyli dziś od 3.00 nad ranem.. Siła żywiołów okazała się niewyobrażalna .Na skutek uderzenia pioruna wykrzywił się dach nad halą produkcyjną , dwoje ludzi zostało porażonych piorunem , spaliło się kilka maszyn , ucierpiała sieć komputerowa i urządzenia, centrala telefoniczna i monitoring.. Szkód na miliony . Co było robić ? Trzeba było pożar gasić zwłaszcza,że nam goście nie małą kasę co miesiąc płacą za serwisowanie. Dobrze,że mamy sporo swoich urządzeń i było co podstawić do czasu zakupu nowego. Z wszystkich szkód i tak na naszą działkę wypadło najmniej . Największe straty to maszyny na produkcji. Na szczęście tym dwom pracownikom nic się nie stało. Poobserwowali ich w szpitalu i po południu już wypisali. Na taką skalę pożogi w naszej blisko dwudziestosześcio- letniej karierze zawodowej zaliczyliśmy wcześniej z trzy lub cztery i za każdym razem własnym oczom nie wierzymy . Żywioł jest nieprzewidywalny i nie do opanowania. Ja miałam dziś dzień na pół gwizdka . Opiekowałam się wnusią ( mama jak co miesiąc na badaniach kontrolnych ) . Popracowałam kiedy była w przedszkolu. Potem już za bardzo się nie dało. Mała nadaje z prędkością karabinu maszynowego , zadaje 10 pytań zanim zdążę odpowiedzieć na jedno i wciąż coś nowego wymyśla , a to jakieś bajki, a to rysuje ( dziś narysowała mi niebieskiego pomidora z uśmiechniętą buzią ), a to opowiada historyjki i tak bez końca. Po obiedzie piekłyśmy ciasto z truskawkami . Część wlalyśmy do 2 foremek w kształcie myszki Mini a resztę do foremki - jednorazówki . Ciacho wyszło pyszne - oczywiście kawałek zjadłam żeby małą usatysfakcjonować . Szkoda,że nie mogę jeść takich rzeczy , bo wyszło nam naprawdę pyszne . Rodzince też smakowało. Myszki Mini udekorowałyśmy pisakami lukrowymi . Całkiem to ładnie wyglądało. Frajda takie pieczenie ciasta z wnusią . Mała mi pomagała , wrzucała po kolei wszystko co jej kazałam do miksera i go uruchamiała a potem obserwowała kręcące się łopatki i chichotała z radości .
Leje , a mnie się koncepcja posypała . Na imprezową kreację .W piątek jedziemy na szkolenie i doroczny zjazd dystrybutorów . Zakładałam ,że pojadę w letnich ciuchach , uszykowałam sobie jasne spodnie i białą koszule z krótkim rękawem , a tu fikołek . Zimno i mokro. No i nie mam pomysłu. Chciałam sobie żakiet kupić , w ubiegłym tygodniu na targu , ale rozmiaru na mnie nie było. Szukałam w mieście i guzik , też wszystko małe. Schudłam , a i owszem , ale nie aż tyle. Jedyny żakiet jaki udało mi się dorwać w moim rozmiarze jest typowo letni ;cienki materiał , rękaw 3/4 i duży dekold . Był przeceniony na 38 zł . Kupiłam , za takie pieniądze się opłaciło . Uszyty całkiem porządnie i w moim ulubionym zielonym kolorze. Do jasnoszarych spodni się nada. Ale dopóki się nie ociepli zupełnie nie przydatny.
No i to by było tyle na dziś ...
Szybkie ciasto z owocami , które nie może się nie udać - przepis stary jak świat i sprawdzony
3 jajka
125 g masła lub margaryny
125 g cukru
250 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
nie pełna filiżanka mleka ( średniej wielkości)
owoce
Masło rozetrzeć na pianę , dodać cukier , ucierać przez kilka minut , dodać żółtka znów kilka minut ucierać, potem dodać połowę mąki z proszkiem do pieczenia i mleka , ucierać kolejne kilka minut , dodać resztę mąki i mleka , na koniec ubić pianę z białek , dodać do ciasta , delikatnie wymieszać . Ciasto wylać do wysmarowanej tłuszczem i wysypanej tartą bułką tortownicy lub prodiża , na wierzch położyć owoce ( co kto lubi , pokrojone jabłka, truskawki ,morele itp) . Piec w piecyku nagrzanym do 170 stopni jakieś 40-45minut. Po upieczeniu posypać pudrem- cukrem .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz