Helunia już zdrowa za to Krzysia dopadło. Na szczęście nie aż tak jak małą . Skończyło się na lekarstwach i siedzeniu w domu.
Roboty wciąż dużo i pewnie do końca roku nie odpuści. Obawiam się następnego, ale cóż nie pierwszy to kryzys , który nas dopada . odkąd pamiętam mamy nieustająco albo kryzys , albo inflację , albo najazd kosmitów , powodzie , stan wojenny, ojca dyrektora albo katastrofę pod Smoleńskiem. Przeżyjemy i załamanie finansów na świecie.
A propos katastrofy , nisko upadło morale naszych rodaków ,że nie dają swoim zmarłym spocząć w spokoju tylko wyciągają ich z grobów. Dawno nic mnie tak nie wkurzyło jak te ekshumacje . Chorzy ludzie po prostu . I jeszcze ta cała wrzawa wokół tego i awantury na cmentarzach.. Dziwie się rodzinom zmarłych ,ze na to pozwalają i nie pogonią tej pisowskiej hałastry na cztery wiatry. No, a myślałam ,ze nic mnie już nie zdziwi a tym bardziej nie ruszy. A jednak . Ale takiego dna się jednak nie spodziewałam. Sądziłam ,że szacunek dla zmarłych mamy zakodowany w duszach i umysłach.. Mnie przynajmniej uczono go od dziecka. A swoją drogą zastanawiam się ile ta zadyma wokół Smoleńska kosztuje nas podatników - ciekawe czy ktoś to liczy ...
Z innych spraw to dalej bawię sie robótkami. Brakło mi włóczki na jeden rękaw do sweterka Heluni , musiałam dokupić . Przy okazji zamówiłam też włóczkę na narzutę dla młodszej synowej . Nie wiem co o tym myśleć , jest cieniutka , o fakturze i miękkości jedwabiu, a przecież to tylko akryl ; na zdjęciu tak nie wyglądała. Będę robić podwójną nitką . Sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie i czy to się na narzutę nadaje.
Przywiozłam z działki kolejny kosz gruszek i ostanie już chyba jabłuszka.. Pychota !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz