Zawaliły mnie papierzyska. Jak usiadłam do kompa po wizycie u matki to skończyłam o 15.30. A przy tym co chwile jakieś telefony, niecierpiące zwłoki drobiazgi , klienci po jakieś kabelki . To samo miała synowa . Wariacki dzień. Prawie się wyrobiłam . Coś tam mi jeszcze zostało, ale nie wiele. Jutro i po jutrze czekają mnie za to wizyty u matki lekarza a właściwie to u kogoś , kto go zastępuje , bo gość sam zachorował i to chyba bardzo poważnie, bo nie ma go już ponad dwa miesiące. Może to i lepiej i podpisze o co poproszę bez wgłębiania się w szczegóły ? A po jutrze u adwokatki.
Wywalanie co dzień z chaty chyba trochę pomogło , bo ostatnio to babsko się nie pokazuje. Przynajmniej od soboty , ale nie chwalmy dnia itd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz