Zaczęło się już rano . Ponieważ moje auto jest na warsztacie , zadzwoniłam do starszego syna żeby po mnie podjechał jak odwiezie do szkoły wnusię .Mężuś jechał rano w całkiem inną stronę i nie wstępował po drodze do biura .Młody przyjechał. Po drodze do nas odebrał telefon od sąsiadki z działki , że są drzwi do altany otwarte . Wyglądało na to, że się ktoś włamał. Młody pojechał na działkę , a ja się zabrałam do pracy , odpisałam na meile i stwierdziłam ,że muszę się wybrać po kasę do najbliższego bankomatu , bo spodziewałam się dostawy towaru ( ten za kasę nie dotarł i na szczęście , ale to wyszło później). Poleciałam na sąsiednią ulicę do bankomatu i już prawie miałam kasę , a tu karta się zacięła , wyjąć jej nie mogłam i jak upłynęło te kilkanaście sekund przeznaczone na wyjęcie , w bankomacie coś zazgrzytało i kartę mi zeżarło. No i zostałam bez kasy i bez karty. Weszłam więc do punktu kasowego zapytać o to jak odzyskać tę kartę. Pani ją od razu wyjęła , ale oddać mi nie mogła tak od razu , musiała podzwonić , potwierdzić coś tam i dopiero może mi ją wydać. Procedura miała potrwać około godziny. Ok. stwierdziłam ,że wobec tego przyjdę za godzinę. Poszłam , ale jeszcze potwierdzeń nie było. Stanęło na tym ,że przyjdę w bliżej nieokreślonym "później". Młody wrócił z działki . Okazało się ,że to jednak nie włamanie, tylko zamek się zaciął i przez to drzwi nie było zbyt dobrze zamknięte . Na skutek pracy materiału spowodowanej mrozem zamek puścił i drzwi się otworzyły. Z altanki nic nie zginęło. Po kartę po raz drugi wybrałam się około 13.30 . Tym razem było wszystko przygotowane. Jak się okazało tych kart wyjętych z wnętrza bankomatu było już chyba z pięć . Drugi raz nie podchodziłam do wyjęcia kasy w obawie,że znów mi pożre kartę , ale pani z okienka zapewniała, że był serwis i naprawił . Wolałam nie sprawdzać czy faktycznie. Przedpołudnie było więc z atrakcjami.
Tak poza tym , to nasz starszy wnusiu skończył dziś 6 latek. Na tort i kawę idziemy w niedzielę .
Powiało wiosną . Dzień był ciepły i słoneczny , aż miło było się przespacerować po osiedlu.
Kumulacja pechowych sytuacji. Zdarza sie, ale w sumie nic bardzo poważnego jesli za poważne uważamy zdrowie i zycie. Przyjdą lepsze dni... Sto lat dla wnusia,
OdpowiedzUsuńU mnie pech zawsze seriami . Dziś ciąg dalszy nastąpił.
UsuńCzyli klasyczna włoska "luna storta" jaką ja miałam wczoraj. Wnusio niech duży i zdrowy rośnie. Buziaki
OdpowiedzUsuńNa to wygląda i nie był to koniec .
Usuńp.s. Dziękuję za życzenia dla wnusia.
OdpowiedzUsuń