Tydzień był męczący . Dobrze,że się kończy , choć robota nam nie odpuszcza ani na chwilę. Jutro znów muszę posiedzieć przy ofertach choć to sobota i teoretycznie powinnam się zająć sprawami porządkowymi.
No i muszę się z biura na chwilę urwać ,żeby odebrać ciuchy od czyszczenia i dorobić na ksero z 2 komplety rysunków naszej nowej siedziby. Mam co prawda kserokopiarkę , ale na małe formaty a rysunki są spore . Na poniedziałek rano umówiłam się z naszym byłym uczniem , który ma firmę budowlaną i może mu zlecimy roboty budowlane, jeśli zaproponuje sensowne ceny.
Działka sprzedana . Podpisaliśmy dziś akt notarialny ,odebraliśmy kasę ... Nie wiem czy się cieszyć czy stresować . Trochę mi szkoda. Fajne było miejsce , z klimatem ... Wypadałoby opić ten interes jakimś winkiem , ale mężuś znów na antybiotyku a sama pić nie będę. Wygoniłam do medyka, bo znów kaszle a ten mu przepisał co trzeba. Może w końcu poskutkuje i się do końca wyleczy.
Jutro po południu czeka nas garaż . Trzeba dokończyć porządki i powywozić resztę złomu elektronicznego. Jutro robią jakąś akcję i za elektroniczny złom rozdają drzewka . W niedzielę obowiązki babciowe; pocerowanie wnusinych rajstopek, które dziecko drze na potęgę. No i wielkanocne dekoracje trzeba by było zlikwidować.
Zabrałam się znów za sweterek ,ale jakoś mi nie idzie , zrobiłam tylko kilka rzędów.
Za oknem kwitnąco , zielono i słonecznie ale z zimnymi podmuchami wiatru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz