Ledwie mi żołądek odpuścił , to skręciłam nogę. Boli jak cholera i przynajmniej na razie muszę sobie spacery z kijami darować. No a reszta to drobiazgi : wysypałam sobie zamrożony koperek - wprost na podłogę w kuchni - ani tego zmyć ani pozamiatać - roboty miałam na dobre 15 minut,żeby ten rozmoknięty , przylepiony do podłogi koper pozbierać. Chwilę potem jajo mi z ręki wypadło ( czasem mi się zdarza , to pozostałość po poważnej kontuzji ręki sprzed paru lat) . Dobrze chociaż ,że wpadło do zlewu a nie na podłogę , akurat zamierzałam je umyć , ale się zmarnowało. Na sam koniec jeszcze upuściłam portfel . Drobne po całej kuchni zbierałam. Nie ma to jak mieć farta. Ale i tak jestem do przodu: powlokłam się na zakupy świąteczne i mam już prawie wszystko. W dzień załapałam się na jarmark świąteczny - uruchomili akurat na deptaku , pomiędzy bankiem a pocztą i zaopatrzyłam się w świeżutkie mięso i pyszne, kiełbasy białą i polską , wyrabiane tradycyjnie według starych receptur. Dobra wszelkiego , świątecznego na straganach sporo - nawet wypieki. . Nie zamierzam kupować, wolę zrobić sama.
Haniu, szybkiego powrotu do formy - oszczędzaj nogę, nie stój w kuchni za długo przed Świętami. Dzieci zrozumieją mniejszą ilość smakołyków spod Twojej ręki, Babcia musi być w jak najlepszej formie :)))
OdpowiedzUsuń