upiekłam dziś po południu bo wiadomo : u babusi i u dziadzia musi być coś słodkiego, szczególnie kiedy mają swoje święto. Wyszły pyszne. Nawet wnusiu spróbował. jak zwykle piekłam na "oko" i jak zwykle się udały.
Biorę mniej - więcej :
ok. 0,5kg mąki wrocławskiej
2 jaja
0,5 kostki drożdży
płaską łyżkę cukru
duży kieliszek czystego spirytusu (jak nie mam to ocet 10%)
odrobinę olejki pomarańczowego
3/4 szklanki mleka
3-4 kostki smalcu do smażenia.
Drożdże rozrabiam z łyżką cukru i mlekiem , dosypuję trochę mąki - tak żeby ciasto było trochę gęściejsze jak na naleśniki. Odstawiam ,żeby wyrosło. Do miski wbijam całe jajka , dodaje olejek, wyrośniętą masę drożdżową , mieszam wszystko razem , dodaję spirytus , znów mieszam , dodaję mąkę ,chwilę wyrabiam kopyścią . Na blat wysypuję dość grubą warstwę mąki , wylewam na to ciasto, obtaczam w mące ,żeby się nie kleiło, dzielę na porcję . potem każdą delikatnie rozwałkowuję , kroję na paski szer . 3,długości 10-12 cm "radełkiem" , każdy pasek nacinam w środku , przewijam ciasto przez środek i gotowe. Wrzucam po kilka na rozgrzany w głębokim garnku smalec i piekę z obu stron na złocistobrązowy kolor. A żeby mi się smalec w garnku nie burzył i nie przypalał zbyt szybko wrzucam po kawałku surowego, obranego ziemniaka - jak zbrązowieje wyrzucam i wkładam następny. Potem już tylko obsypuję cukrem- pudrem i można się objadać.
A poza tym jutro mam rodzinkę na obiedzie . I roboty na dobre trzy godziny , bo zażyczyli sobie pierogi z mięsem. No to cóż począć - będą pierogi.
Za oknem zima jakiej jeszcze w tym roku nie było; zamieć szaleje na całego . Dobrze, że wczoraj pojechałam wreszcie zmienić opony na zimowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz