święto wspominania , święto skupienia ... Odwiedziliśmy dziś cmentarze . Trochę inną logistykę stosując niż zazwyczaj . Na starym cmentarzu nabożeństwo było wcześnie , bo już o 12.00 . Pojechaliśmy w sam raz na procesję . Świeciło słońce i jak na te porę roku było wyjątkowo ciepło. Włożyłam zimowy żakiet , ale spokojnie wystarczyłaby moja jesienna pelerynka . Lubię chodzić na stary cmentarz . Jest mały i długo nie było na nim pochówków ( ponownie otwarty został w 1997 ) więc nawet w dniu Wszystkich Świętych nie ma tam tłoku , można się skupić na modlitwie i wspominaniu. Nie rozpraszają przemieszczające się tabuny ludzi i szum rozmów.Jest też na nim wiele zabytkowych nagrobków - niektóre jeszcze z XIX w.
Tu są pochowani powstańcy wielkopolscy , uczestnicy strajku szkolnego i żołnierze biorący udział w II wojnie , są też grobowce rodzinne znanych i zasłużonych dla miasta rodzin , w tym całkiem świeży- pani posłanki.
Zatrzymaliśmy się przy grobie mojego ojca , potem przeszliśmy na grób wnuczka a na koniec zapaliliśmy znicz pradziadkom mężusia . Wszystko w odległości kilkunastu metrów jedno od drugiego. Po Mszy Św. pojechaliśmy do domu na obiad, który zrobiłam wczoraj i dokończyłam dziś rano. I tu jest właśnie zmiana w logistyce, bo w poprzednich latach jechaliśmy z jednego cmentarza na drugi i zawsze trafialiśmy w ogromny tłok i chaos. A tym razem pojechaliśmy dopiero przed 15.30 , kiedy parkowaliśmy auto na technicznym poboczu tego dnia przeznaczonym na parking , tłumy opuszczające cmentarz dotarły właśnie do ronda przy Lidlu . Idąc ścieżką rowerową uniknęliśmy obijania się o innych . Słońce już zaszło , a w jego miejsce pojawiła się delikatna mgiełka. Mleczny opar pogłębił klimat nostalgii . Cmentarz komunalny jest ogromny i bardzo się zmienił od ubiegłego roku. W bocznej kwaterze powstało ossuarium - dla tych , którzy wybrali kremację i chcą mieć miejsce pamięci dla prochów swoich bliskich , a alejki obsadzono iglakami. Tym razem spokojnie i bez pośpiechu odwiedziliśmy groby dziadków mężusia , kilkoro dalszych krewnych i znajomych . Zapaliliśmy znicze posyłając im myśli i modlitwy. I to był dobry pomysł , przyjść tu po nabożeństwach, spokój sprzyja zadumie i wspominaniu. Dużo tych , których wspominamy , z roku na rok więcej , pradziadkowie, dziadkowie, ojciec, wnuczek, dalsi krewni, kilkanaścioro znajomych...
Co jeszcze ? Morze kwiatów i płomieni , ale nad cmentarzem nie unoszą się łuny jak dawniej. Znicze płoną nawet wiele dni ale nie wiele w nich światła. Rewii mody nie ma już od dawna . Ludzie chodzą ubrani jak zwykle , choć jak to w naszym mieście; bardzo dobrze i elegancko jednak bez szaleństw. Mnóstwo ludzi , szczególnie starszych zabrało z sobą składane krzesełka . Trochę groteskowo to wygląda , ale w sumie jest raczej zrozumiałe.
Resztę popołudnia i wieczór spędziliśmy u teściowej na tradycyjnym podwieczorku .
Dobrze,że jeszcze jutro dzień wolny . Liczę na jakieś spokojne godziny .
ja, jak wiesz też przedpołudniem odwiedziłam moich Zmarłych. Popołudnie, już sobie darowałam. :)
OdpowiedzUsuńWiem, czytałam i podziwiam za organizację
OdpowiedzUsuń