Gdybym miała wymienić wszystkie czynności , które wykonałam od rana do 20.00 to pewnie zabrakło by mi strony w tym blogu ( no, wiem , internet pojemny , ale chodzi o zobrazowanie rozmiaru przedsięwzięcia).
Czyli tak : co tygodniowe zakupy , nie wielkie ; zapasy mam jak zwykle. Biuro - sprzątanie , własnej torby do laptopa ; mnóstwo zbędnych papierów ze sobą nosiłam , teczek z wyciągami bankowymi i płaszczyzn poziomych jako takich . No i jak co tydzień biurowej łazienki . W domu , obiadek , tu poszło szybko, już wczoraj podgotowałam sobie zupę grzybową , dziś tylko dokończyłam dzieła i ugotowałam makaron. A po obiedzie , mężuś pojechał na działkę kończyć robotę z przed tygodnia , a ja ... ruszyłam do boju . Zaczęłam od górnych szafek w kuchni i okapu , potem kolejne szafki , piec , zlew , lodówka i tak dalej . Skonczyłam około 18.00. Potem przetrzepałam kolejne dwie szafy i stryszek w korytarzu, zrobiłam dekoracje jesienne , zapakowałam dwa kartony książek do odstawienia do piwnicy , uszykowałam kolejny worek do zawiezienia do opieki społecznej a na wolnej półce po książkach umieściłam torby , teczki i torebki - te aktualnie nie używane . Przerzedziło mi się nieco na niższych półkach. W tak zwanym międzyczasie załadowałam dwa ładunki prania do pralki , wyprane rozwiesiłam i ogarnęłam łazienki ( no, w stopniu podstawowym z braku czasu, większy porządek przyjdzie mi zaliczyć w tygodniu). W tym czasie na działkę dojechał starszy syn , we dwójkę powycinali resztę krzaków i zrobili porządek przed działką a potem pojechali do syna . Wnusia od razu sobie dziadka zaanektowała i dziadek resztę popołudnia spędził w pokoju dziecinnym . Ale to dobrze, bo mnie lepiej szła robota , jak mi się po domu chłop nie plątał. Włączyłam sobie muzykę i robota odchodziła. Lubię mieć włączoną muzykę przy pracy. Dobrze mi się wtedy pracuje i dobrze przy tym myśli.
A tak poza tym to od wczoraj paskudnie boli mnie prawe ramię . Nie wiem jak to zrobiłam , ładowałam laptopa do auta i coś mi strzeliło w ramieniu - dosłownie aż usłyszałam trzask , no i boli .Muszę nasmarować jakimś mazidłem przeciw bólowym . Katar w odwrocie - wiedziałam ,że szybko minie.
Jutro doroczna wystawa rolnicza . Oczywiście idziemy z mężusiem . Kiedyś chodziłam na nie sama , ale jakiś czas temu mężuś wybrał się ze mną i polubił.
A wieczór spokojny , z płonącymi świecami, pachnącą herbatką i kieliszkiem aroniowej nalewki
Tak ciepło domowo, że aż na Śląsk powiew dotarł. Buziaki
OdpowiedzUsuńOdbuziakowuję . Lubię rodzinną atmosferę i od zawsze o taką zabiegałam , po woli ją osiągam .
OdpowiedzUsuń