O czwartej nad ranem postawił nas na nogi biurowy alarm. Mężuś wskoczył w dres i pojechał. Fałszywy alarm się okazał. Najwyraźniej jakiś zadomowione pająki urządziły sobie w nocy imprezę i tanczyły na czujkach.. Do pracy pojechaliśmy lekko nie dospani.
Dzień utylizacji szmalu dzisiaj - znaczy opłacania składek zusu ( nie wiem po jaką cholerę ten zus musimy płacić ; mężuś z mlodszym do dentysty musieli i żeby zalatwić sprawę od razu musieli zapłacić z własnej kieszeni . I po co ten zus ?
Wysłalam ucznia informatyka po papier do drukarki -do pobliskiej hurtowni papierniczej.. Z doświadczenia wiem, że jak im mówię,ze ma być w granatowym opakowaniu , to i tak przyniosą najtańszy w czerwonym , który do mojej maszyny się nie nadaje więc żeby tego uniknąć dałam chłopakowi stare opakowanie,żeby wiedział jaki ma kupić . Owszem przyniósł , nawet o fakturze pamiętał , tyle,że A3 . Pytam mu się , czemu kupił duży , przecież mu dałam na wzór opakowanie od A4, "ale przecież jest w takim samym opakowaniu jak mi pani dała" odpowiedział i wielce się zdziwił ,że nie taki , ale grzecznie poszedł wymienić na A4. Łapy opadają ...
W domu odgarniam kolejne sprawy , wyprasowałam wszystkie koszule mężusia i swoje bluzki , obrałam i ugotowałam buraki ; zrobię kilka słoiczków na zimę . Wnusiu za nimi przepada więc muszą być . Na koniec pomalowałam drugą warstwą farby wieko od skrzynki na granaty - tym razem od środka.. Jeśli znajdę chwilę to jutro przeszlifuję brzegi,żeby wyglądały na stare a potem zacznę oklejać wzorkami ludowymi.. Może do niedzieli zdążę . Niebieską czapeczkę dla wnusia już zrobiłam i od razu zaczęłam robić komin dla wnusi..
Nietypowa jesienna pogoda i sezon grzewczy źle wpłynęły na moje zdrowie. Łapie mnie jakieś przeziębienie. pewnie skończy się jak zwykle po 3 dniach , ale zatkany nos strasznie mnie wkurza..
Jutro planuję jakiś wlot na targ . Tak sobie , bez konkretnego celu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz