Na tym tle bardzo pozytywnie wyróżniają się stylizacje, które ostatnio zaczęły się pojawiać na naszych miejscowych ulicach. W moich klimatach , nawiązujących do ciężkiego rocka i kultury goth. Początkowo nie wiedziałam o co chodzi , bo u nas raczej się tego klimatu na ulicy nie widywało, zdziwiło mnie trochę , że nagle taki wysyp. Dopiero gdy obejrzałam serial „Wendesdey „ o rodzinie Addamsów załapałam. Dziewczyny i chłopaki stylizują się na bohaterów serialu. I to naprawdę wygląda nie źle . Czarne lub czarno-białe bluzki i sukienki , zapięte pod szyję kołnierzyki , długie rozkloszowane spódniczki lub spodnie ,graficzny , matowy makijaż tylko podkreślający oczy i usta i zaplecione starannie warkocze a wprzypadku chłopaków długie spodnie i czarne koszule z kołnierzykami . Jako uzupełnienie nie wielkie plecaki , naszyjniki – kreski na szyli ( w stylizacjach rockowych nazywa się to dusik) , jakieś wisiorki i bransoletki z rzemyków. Nie za wiele i nie rzucające się za bardzo w oczy. Ta wersja anturażu jednak dotyczy młodzieży w wieku mojej wnuczki 14-15 lat . Mało kto dorosły tak chodzi. I tu się do czegoś przyznam , sama chętnie się w coś takiego ubieram. Rzadko mam okazję ale zdarza mi się . Obowiązkowo na koncerty ale czasem też tylko dlatego, że akurat mam taką fantazję. Miłośników postaci z filmów , gier i książek spotyka się zresztą często; koszulki z Wiedźminem, postaciami z filmów Mervela , Grą o tron lub zespołami metalowymi często można spotkać.
Nie jest moim zamiarem wyśmiewanie się z kogokolwiek ale kolejna
obserwacja i nie zbyt pochlebna niestety . Otóż większość w wieku 55+ niestety ubiera się z
taką prowincjonalną elegancją , albo raczej wyobrażeniem o niej. Ja to nazywam
„koło gospodyń wiejskich na 20-leciu ochotniczej straży pożarnej” . Trudno opisać ,
ale najczęściej garsonka z poliestru beżowa , granatowa lub bordo , sztywna od
lakieru fryzura , złota biżuteria w ilości hurtowej , buty z ostrym czubkiem na
obcasie i kopertówka a w przypadku panów granatowy garnitur, koszula w prążki i
brązowy krawat lub odwrotnie ; brązowy garnitur z granatowym krawatem .
Garnitur albo przyciasny w klatce piersiowej albo o rozmiar lub dwa za duży (
coś jak prawa strona w naszym parlamencie ) . Latem panowie najczęściej w
podkoszulkach, o dwa rozmiary za dużych spodenkach i sandałach a panie we
wzorzystych sukniach z tworzyw sztucznych . Efekt ? Hmmm… mało
interesujący. Po drugiej stronie tego
wszystkiego są ci , co się wyróżniają. Jeszcze tylko dodać muszę, że moje
miasto jest dość atrakcyjnie ubrane . To jednak jest atrakcyjność sieciówkowa .
Pasuje jedno z drugim , widać, że z dbałością o drobiazgi ale wszyscy równo .
Jeśli coś ciekawego pojawi się w galerii , to połowa miasta to ma . Nie ważne
czy to kurtka, sukienki czy w przypadku facetów np. czerwone spodnie z białą
koszulą i marynarką w kratę , pół miasta to nosi. Jest jednak grupka takich, którzy się
wyróżniają . Nie wiele , ale jednak . Nadal tę panią widuję . Kiedyś
spotykałyśmy się częściej , bo jej córka śpiewała w dziecięcym chórze razem z
moją wnuczką . Zawsze nosi długie spódnice , tak 10cm nad kostkę , dopasowany
top i krótki żakiet – pudełko. Przeważnie w kolorach czarnych, ciemnozielonych
i brązowych i zawsze ma jakoś fantazyjnie upięte włosy dookoła głowy. Jest też
córka sąsiadów mojej matki , na oko około 20-22 lat . Drobna i niezbyt wysoka .
Wybrała sobie styl lolita faschion , ale w przeciwieństwie do tego w czym
kochają się Japonki ( do obejrzenia w
necie)ona tylko do tego lekko nawiązuje. Wygląda fantastycznie w
rozkloszowanych spódniczkach na tiulowej halce , bluzkach falbankami i
koronkowym kapelusiku na głowie. Czasem nawet zamiast halek wkłada klasyczne,
babcine pantalony z koronką , których rąbek wystaje spod spódnicy a czasem
pin’up -ową sukienkę a la lata 50-te. I
jeszcze para z mojego pokolenia , konsekwentnie od lat 80-tych zawsze tak samo
; ona w falbaniastych , czarnych spódnicach i bluzkach z włosami upiętymi w
luźny kok na karku , w zimie i jesienią omotana wielką chustą , a może szalem –
nigdy tego nie rozgryzłam ,on w koszuli w kratkę , beżowym pulowerze i
spodniach typu chino . W zimie w szarej parce zapinanej na tzw. klocki. Emerytowana
już dziś nauczycielka ze szkoły moich synów i wnuczki , do dziś ubiera się w
stroje nawiązujące do kultur Indian południowoamerykańskich . Paru też już
starszych panów – miłośników rocka ; długie włosy , koszulki z ulubionymi zespołami, bandamy. I jeszcze klub „urodzonych by jeździć „w
czarnych skórach , glanach i całym tym motocyklowym designem. Z pewnością się wyróżniają . Jeszcze parę
oryginalnych stylizacji bym wypatrzyła. Panom trochę wyobraźni brakuje w tym
względzie , ale na plus muszę im zapisać , że zdecydowana większość takich w
wieku moich synów i młodszych nosi marynarki . Różnie zestawione , przeważnie z
wąskimi spodniami lub dżinsami, tshirtami albo koszulami wszelkiego typu,
niektórym zdarza się nawet założyć muszkę . Co jeszcze ? Kobiety niemal
wyłącznie noszą spodnie. Sukienki czy spódnice jakby zostały zapomniane,
szczególnie przez tę młodsza generację . Za to ostatnio pojawiają się kapelusze
. Nie takie eleganckie jak kiedyś zamawiało się u modystek , ale jednak
kapelusze , takie trochę szmaciaczki jakie noszą wędkarze . Są też wiązane z
tyłu chusteczki . To też chyba jakaś nowa moda . Zauważyłam to już w ubiegłym
roku . W tym mamy kontynuację . No i smartfon w ręku , bez tego żadna
stylizacja się nie liczy. To by było tyle tych moich modowych obserwacji . Coś tam podpatrzyłam.
No cóż wcięło mój komentarz więc spróbuję go odtworzyć. Wczoraj wieczorem pomyślałam, że lubię włoską ulicę mimo tej czerni. Wieczorem widzi się dużo sukienek i w przewadze długich. Włoszki mają to coś i zawsze widać, że to Włoszka, a nie turystka mimo długiej sukienki.😃
OdpowiedzUsuńA panowie, to inna bajka. Kolorowi i noszący się z wdziękiem i luzem niezależnie od wieku.
A jestem jak najbardziej za wypracowanym swoim własnym stylem. To te osoby ubarwiają nasze ulice. I niech ich będzie jak najwięcej. Tylko w zalewie bezguścia czasem trudno ich dostrzec. Buziaki od LM.
Dlatego podziwiam zdjęcia LM , równiez te z butików. I faktycznie zwróciłam na to uwagę, że na włoskiej ulicy dużo urozmaiceń i koloru. A styl - przecież my to znamy, nie było tylu możliwości co dziś , szyło się samemu, robiło na drutach i szydełku , zestawiało w najrozmaitszy sposób i to było niepowtarzalne. Buziaki.
UsuńBBM: Bardzo ciekawe obserwacje w obu notkach. Dobrze byłoby, gdyby każdy pielęgnował własny styl a nie ślepo podążał za bieżącą modą, bo często wygląda to dość groteskowo. A spodnie? Chyba po prostu zakrywają usterki kończyn dolnych. Sama chodzę wyłącznie w spodniach, bo nogi już dawno przestały ładnie wyglądać.:))
OdpowiedzUsuńJa też często chodze w spodniach , ale to z powodu pracy , po prostu tak jest wygodniej. Trudno przerzucać kartony z kablami albo innym towarem w eleganckim kostiumie i butach na obcasie ale lepiej się czuje w spódnicach. Pozdrawiam
UsuńBardzo ciekawe spostrzeżenia poczyniłaś. Lubię patrzeć na ludzi i czasami specjalnie zasiadam na ławce, żeby zobaczyć, co się nosi. Masz rację, że nie powalają te widoki, ale widzę mnóstwo turystów, co zniekształca obraz. Weszłam do CCC i na widok koturnowych butów zrobiłam w tył zwrot, paskudy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:))
Najgorzej, że jak coś jest modne to już wyboru nie ma, o inny styl trudno. Butów ostatnio nie szukałam , bo na razie nie potrzebuję więc nie zaglądałam do takich sklepów , ale dużo osób nosi. Pozdrawiam
Usuń