babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 17 października 2020

17.10.2020 Opowieści w sobotni wieczór - Kamienie żyją - jak to się zaczęło

 Niedawno jedna z moich zaprzyjaźnionych blogowiczek , zapalona turystka i fotografka wywołała temat hobby .  Fajna dyskusja się wywiązała , a moje , a właściwie to wspólne z małżonkiem hobby okazało się intrygujące, przynajmniej dla właścicielki bloga. I to dało mi do myślenia, jak to z tym moim hobby jest . Różnych zainteresowań mam zresztą dużo więcej , to jednak związane z kamieniami jest dziś mi najbliższe. Wiadomo, że to się zmieniało na przestrzeni lat , raz bardziej ciągnęło do historii średniowiecznej , innym razem do zjawisk nadprzyrodzonych, jeszcze innym do muzyki , czasowo do różnych innych ciekawych tematów , ale kamienie są niezmienne od wielu już lat.  Skąd to się wzięło ? Jak tak pomyślę i sięgnę pamięcią mocno wstecz , do wczesnego dzieciństwa , to chyba z czytania książek , głównie tych historycznych . W różnych opowieściach z danych wieków zawsze był ktoś , kto nosił klejnoty lub talizmany w postaci kamieni szlachetnych , obdarowywał nimi ukochane osoby lub korzystał z ich nadprzyrodzonej mocy .Jako dziecko , razem z moimi koleżankami z podwórka plotłyśmy sobie biżuterię z liści i trawy i bawiłyśmy się , w damy noszące naszyjniki z drogich kamieni. Fascynowało mnie to od bardzo dawna . Zasób wiedzy i znajomość kamieni ograniczał się jednak do tych najbardziej znanych, a i to skromnie ; rubinów, szmaragdów, szafirów czy topazów i pereł .Z biżuterii mojej matki i ciotek znałam bursztyn, koral , aleksandryt i akwamaryn.  O onyksie , turkusie , malachitach czy granatach dowiadywałam się stopniowo z kolejnych książek. Nie miałam wtedy pojęcia jak one wyglądają albo jakie mają właściwości. Tę wiedzę zdobyłam już jako osoba dorosła , a nawet bym powiedziała w wieku „po 30-stce” . Fascynowały mnie jednak i pociągały , bo czyż nie brzmi to tajemniczo ,gdy czyta się o połyskującym krwawo karbunkule, czarce onyksowej lub niezwykłej urody szafirze , iskrzącym się promieniach słońca? Dla mnie brzmiało wspaniale !  W II klasie LO pojechałam na szkolną wycieczkę  do Gdańska i Malborka . To był rok 1977 , zamek w Malborku nie wiele miał wtedy do zaoferowania - oczywiście budowla , choć w tamtych latach  jeszcze dość zaniedbana i tak robił imponujące wrażenie- jednak ekspozycja nie była ani zbyt bogata ani jakoś oryginalnie przedstawiona. Przewodnik ciekawe rzeczy opowiadał , jeśli kogoś interesowała architektura o charakterze obronnym ( mnie wtedy interesowała bardzo) , ale to wszystko razem wielkiego wrażenia zrobić nie mogło. Dopiero kiedy weszliśmy do części,  gdzie mieściło się muzeum bursztynu , zrobiło się ciekawie . Ekspozycja zajmowała wówczas kilka sal . Oprócz surowych brył , były wyroby jubilerskie starych mistrzów , procesy obróbki pokazane na zdjęciach i w formie instalacji , monstrancje, kapliczki, oprawy książek , szkatułki mniejsze i większe , były też bryły z zatopionymi owadami i kawałkami roślin . Wszystko to w najróżniejszych kolorach od prawie białego po głęboką , oliwkową zieleń i niemal czarny brąz . W ostatniej z sal wystawiono dzieła współczesnych bursztynników – artystów. Zakochałam się bez pamięci w bursztynie . Nie było mnie wtedy stać na kupno czegoś oryginalnego, moich skromnych, uczniowskich zasobów wystarczyło zaledwie na niewielką zawieszkę na rzemyku ale i tak byłam szczęśliwa, że weszłam w jej posiadanie . Nie rozstawałam się z nią przez wiele lat i nadal mam ją w swojej szkatułce z biżuterią . Kiedy matka postanowiła mi kupić jakąś biżuterię uparłam się na bursztyn . Skończyło się potężną rodzinną awanturą ale ja i tak o niczym innym nie chciałam słyszeć. Przy wsparciu ojca dostałam ten srebrny pierścionek z bursztynowym oczkiem , który wpadł mi w oko w miejscowej Cepelii. Zaginął w mrokach dziejów na kilkanaście lat , ale całkiem niedawno , jakieś 7-8 lat temu przy okazji porządków w różnych zakamarkach nagle się odnalazł. Po niemal 40 latach zmienił kolor; nabrał barwy miodowej;  gdy go dostałam był jasnożółty. Pewnie niedługo dostanie go moja wnuczka, no bo komu innemu mogłabym przekazać swój panieński pierścionek jak nie jej . A wracając do hobby , zakochana w bursztynie zaczęłam szukać o nim wiedzy , po drodze trafiałam i na inne kamienie , o których nie miałam pojęcia, że istnieją . No i wpadłam. Mniej – więcej pod koniec LO zaczęła pociągać mnie wiedza ezoteryczna . I tu nagle dostrzegłam wielką przestrzeń do odkrycia  , bo ezoteryka wiąże  się też bardzo silnie z kamieniami szlachetnymi i półszlachetnymi. I tak mi już zostało. Czytałam i poznawałam moc i znaczenie kamieni, odkryłam wiele zaskakujących , czasem wręcz niesamowitych faktów i legend , poznałam metody obróbki , właściwości chemiczne i fizyczne , skład i pochodzenie , dowiedziałam się coś nie coś o sposobach pozyskiwania , skali twardości i jeszcze mnóstwa innych ciekawostek. Jednak to co najbardziej mnie zainteresowało to oddziaływanie kamieni i minerałów na ludzi ; właściwości lecznicze ; te wspomagające zdrowie ciała i te leczące dusze a także wpierające swoich właścicieli lub szkodzące komuś , kto wszedł w ich posiadanie w niecny sposób . Wzajemnie powiązania kamieni, znaków zodiaku ,Talmudu , muzyki, barw  i kosmosu. Dziwne ? Pozornie tak , ale wierzcie mi kamienie mają swoją moc i na wiele rzeczy mogą wywierać wpływ . Ba , kamienie żyją , a ja mam na to dowody , nawet w swojej kolekcji mam kilka okazów ,które zmieniły swój wygląd od czasu gdy weszłam w ich posiadanie . Jeśli mi się uda zrobić w miarę dobrej jakości fotki , to postaram się to pokazać na zdjęciach. Mam w swojej biblioteczce sporo różnych książek o kamieniach . Z czasem w mojej szkatułce zaczęła się pojawiać biżuteria . Skromna najczęściej, zawsze jednak z prawdziwych kamieni . A gdy stan naszego posiadania się polepszył na półki i do szuflad zaczęły trafiać okazy kolekcjonerskie, bo mój małżonek zachęcony przeze mnie opowieściami i wiedzą z książek również zaczął się nimi fascynować. Pierwszy większy okaz nabyliśmy wspólnie w czasie wyjazdu do Szklarskiej Poręby- to był różowy kwarc-  i tak się zaczęło na dobre. Wcześniej mieliśmy kilkanaście różnych,  małych bryłek i ze dwa mało reprezentacyjne naszyjniczki. Od czasu zakupu kwarcu nasza kolekcja zaczęła rosnąć .  Z początku szukaliśmy kamieni o konkretnej nazwie , bo „takiego jeszcze nie mamy „ – dziś szukamy okazów kolekcjonerskich . Małżonek szczególną estymą darzy agaty i fluoryt i malachit, moim największym ulubieńcem  jest  szmaragd , onyks i granat oraz rzecz jasna mroczny i tajemniczy morion , ale wciąż lubię też bursztyn , malachit , ametyst i turmalin . No i wiele , wiele innych .  O niektórych opowiem wkrótce.   

4 komentarze:

  1. Piękna opowoeść o wspaniałym hobby! Jestem nieodmiennie zauroczona i pełna podziwu dla Twej pasji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero początek , jesienne wieczory długie więc to i owo jeszcze poopowiadam

      Usuń
  2. A widzisz, i ja mam taki panieński pierścionek z bursztynem;)
    Pod wpływem Twojego komentarza u mnie na blogu przypomniałam sobie, że mam album poświęcony biżuterii z francuskich dworów, wygrzebałam go wtedy że stosów moich książek i przyznam, że temat kamieni.jest naprawdę bardzo ciekawy. Na mnie najbardziej działa wiedza o tym, jak.powstawały, z jakiej materii i w jakich czasach. Taki kamień to jak kapsuła czasu, aż niewyobrażalne, że natura sama stworzyła takie piękności.
    Macie piękne hobby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak , powstawanie to jeszcze jeden ciekawy aspekt życia kamieni .

      Usuń