po świętach oczywiście. W samą Wigilię ciśnienie mi podniosła - a jakże - mamuśka. Dzwonię około 13.30 żeby jej przypomnieć, że ma się uszykować na 16.30 i że zabierze ją D a mamuśka nie odbiera. Po kilku próbach zostawiłam wszystko i pojechałam . Oczywiście wyłączyła sobie dzwonek w telefonie i jak zwykle foch , ona nie pojedzie, jest ciężko chora , zachrypnięta i w ogóle . Nic jej nie było , nawet śladu chrypki. Obiecałam, że po kolacji ją ktoś odwiezie . No dobra , przytaknęła, ale jak syn po nią pojechał , to znów foch; ona nie jedzie. Młody dzwoni do mnie , że babcia nie chce jechać . Kazałam dać jej telefon i zwyczajnie na nią nawrzeszczałam i się w końcu ruszyła. Po drodze chyba zapomniała, że miała nie przyjeżdżać , bo już później nie szalała i poza opowiadaniem bajek , że chodzi do klubu emerytów i przepisuje ludziom prace magisterskie więcej nie szalała. Pisała i owszem ale 30 lat z haczykiem temu, a w klubie była ostatnio przed pandemią. Poza tym było jak zawsze , wesoło , rodzinnie , przy pysznym jedzonku i winie . Pośpiewaliśmy kolędy , dom utonął w papierach od prezentów. I jak zwykle nikt nie chciał słodkiego. No i dojadamy. Wystarczy jeszcze na Sylwestra. Pierwsze święto prawie całe przespałam. Nawet specjalnie nie szło mi czytanie. Po południu zrobiliśmy sobie dłuższy spacerek i obejrzeliśmy nasz ulubiony film a potem znów spałam. Najwyraźniej było mi to potrzebne . Mężuś porządkował na dyskach filmy i muzykę a ja spałam i spałam. Drugie święto minęło nam na czytaniu , a po południu pojechaliśmy do teściów młodszego na kawę. I tyle , święta minęły. Dziś w pracy . A tak się dobrze zapowiadało. Niestety przyjechała góra towaru a chłopaki mieli do skończenia parę tematów. Zamknęłam inwenturę ,policzone , wycenione i z głowy. Zwykle dopiero zaczynałyśmy. Dziś nasze regionalne święto , nasz wielkopolski dzień niepodległości Dzień Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego. jakoś o nim głośno dziś nie było , programy zdominowały sprawy polityczne i przepychanki z tvpis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz