Czyli wczorajszy koncert Tangerine Dream . Koncert zupełnie inny niż te , na których bywamy. Był … ciekawy. Tak to właściwe słowo i adekwatne. Zanim jednak opiszę wrażenia , muszę napisać skąd się wziął i na czym polega jego wyjątkowość. Otóż TD powstał w roku 1967 ( tak, nie pomyliłam się , miałam wtedy 6 lat!) . Jego założycielem i niekwestionowanym liderem aż do roku 2015 czyli do swojej śmierci był Edgar Froese. Postać sama w sobie ciekawa , bo miłośnik sztuki Salvadore Dalego i techniki a przy tym uzdolniony muzycznie. Swoją pasję do techniki i umiejętność jej wykorzystania doskonale przełożył na twórczość muzyczną. Z dużym powodzeniem , bo na przestrzeni lat zespół cieszył się niesłabnącym zainteresowaniem. Trzeba jednak pamiętać , że to muzyka dość niszowa a na tamte czasy bardzo nowatorska , bo zespół nie korzystał z tradycyjnych instrumentów. Może będziecie zaskoczeni ale instrumenty to w ich przypadku cztery potężne konsolety wyposażone w niezliczone pokrętła, przełączniki i lampki . W rzeczywistości tej współczesnej, sekwencery wyposażone w moc obliczeniową czyli coś co decyduje o możliwościach komputerów i połączone z laserami i innymi źródłami światła , dźwięków i obrazu . Lepiej tego opisać nie umiem. Trzeba pamiętać , że zespół jest prekursorem muzyki elektronicznej. U zarania swojej działalności korzystali z dość prymitywnych narzędzi jak taśmy zapętlające dźwięk , nagrywali na zwykłe mikrofony odgłosy z otoczenia , a potem to wszystko łączyli i miksowali stwarzając dość melodyjną i bardzo rytmiczną kompozycję. Konstruowali też pierwsze instrumenty elektroniczne. Takie były ich pierwsze płyty, rytmiczne i melodyjne ale dość ubogie w efekty. Mamy w swojej kolekcji jedną z pierwszych , gdzieś z połowy lat 70-tych. Nie pamiętam tytułu , bo dawno jej nie słuchaliśmy i nawet nie wiem czy przetrwała w dobrym stanie. Mój małżonek, kiedy go poznałam , był wielkim miłośnikiem tej muzyki. A po TD były już w tamtych czasach na topie takie sławy jak Vangelis, Isao Tomita a krótko potem i Jean Michel Jairre. Muzyka i technika na dobre połączyła swoje możliwości. Stopniowo powstały też instrumenty elektroniczne, dziś dość powszechnie używane. Wczorajszy koncert to już muzyka przyszłości , mocne dźwięki , czasem na rejestrach na granicy bólu dla uszu ( przynajmniej dla mnie , bo słuch mam dość wyostrzony ) , monumentalne , długie utwory jak z czasów najlepszej klasyki rocka , bo styl nadal jest rockowy , ale bardzo zindustrializowany. Trochę brak tej melodyjności z początków zespołu. Ale jak wspomniałam to już jest muzyka przyszłości. Niemal kosmiczna , uzupełniona ostrymi dźwiękami elektrycznych skrzypiec, na których gra skrzypaczka z Japonii. Dołączyła do zespołu niedawno a jej rola sprowadza się do właśnie takich skrzypcowych wstawek. Wczorajszy pokaz uzupełniał nieprawdopodobny pokaz laserowych efektów świetlnych czego namiastkę pokażę na zdjęciach. Ogrom dźwięków i nieprawdopodobny pokaz światła, tak w skrócie można opisać wczorajszy koncert. Zespół nadal ma swoją publiczność i swoich miłośników. Tym razem było więcej młodych ludzi , ale i z naszych roczników nie mało. Jak zwykle muszę pochwalić Salę Ziemi , bo przy tak nietypowych brzmieniach akustycznie się sprawdziła i tym razem. Na scenie nie działo się za wiele , ale i tak podziwialiśmy kunszt obecnych muzyków w posługiwaniu się tą techniką i sterowaniu tymi wszystkimi maszynami tworzącymi muzyczno -świetlną mieszankę . Wyszliśmy usatysfakcjonowani i wbrew sile tej muzyki odprężeni. Dlaczego jednak w tytule napisałam , że to również muzyka przeszłości ? Bo obawiam się , że nadchodzi jej zmierzch. Z impetem wdziera się w nasze życie sztuczna inteligencja. Bardzo łatwe będzie stworzenie przez nią utworu muzycznego zwłaszcza , że już są próby i wymierne rezultaty jak np. odtworzenie brakujących fragmentów piosenki Johna Lenona . A co tu mówić o instrumentach, zwłaszcza elektronicznych. Utworów zamieszczać nie będę , są zbyt długie i obawiam się , że wydaniu komputerowym się nie sprawdzą, chyba, że ktoś z czytających dysponuje bardzo dobrą kartą muzyczną, ale jeśli ktoś ciekaw to wystarczy wpisać w przeglądarkę i na pewno coś ciekawego się odnajdzie.
I obiecane obrazki :
Ja lubię takie nowatorskie koncerty. Nie zawsze, ale dobrze wiedzieć, co nadchodzi. Czyli warto było. Uściski.
OdpowiedzUsuńWarto , choć to wcale nie nowość , ale z pewnością coś oryginalnego . Przyznam się , że nie słuchaliśmy tej muzyki dobre 20 lat . Jakoś wciągnęły nas inne klimaty . Buziaki!
Usuń