babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

niedziela, 6 kwietnia 2025

6.04.2025 Zimno i wietrznie

 i tak już od rana. Zajęłam się dziś domowymi sprawami i mimo zimna wprowadzam stopniowo trochę nastroju wielkanocnego. Że za wcześnie? Może trochę , ale co to szkodzi.  Założyłam wiosenne powłoczki w tulipany na poduszki z kanapy, Zrobiłam kilka dekoracji , jeszcze ich przybędzie ale bez pospiechu i wybrałam się z ekspedycją do piwnicy, po kolejne przetwory. Wciąż jeszcze mamy zapasy z naszego ogródka ale się przerzedziły coś nie coś. Dobrze, bo niedługo będą nowe.Po obiedzie pojechaliśmy na działkę.  W szklarence wysiałam sałatę i popikowałam kilka krzaczków pomidorów i papryki. Ciekawe czy dadzą radę ? Zrobiliśmy też trochę porządków. Po woli robi się coraz porządniej na naszym ogródku. 

I jeszcze się pochwalę , w piątek zaszalałam i kupiłam sobie okulary słoneczne aż dwie sztuki. Jedne są mocno pojechane, takie szpanerskie , drugie mniej ale przydadzą się w aucie. Mam już nie złą kolekcję tego sprzętu. 

Miłego wieczoru!

sobota, 5 kwietnia 2025

5.04.2025 Relikt

 PRL-u czyli Związek Działkowców. O ile codzienne życie krzakowców w naszym działkowym fyrtlu biegnie zwyczajnie , o tyle zebrania zwłaszcza to walne jak dzisiejsze jako żywo przenoszą nas w czasie, wprost do epoki słusznie minionej. Tym razem mnie nie wyproszono mimo, że oficjalnie członkiem-krzakowcem nie jestem , bo działka należy formalnie do starszego syna ale nikt w to nie wnikał i nawet Prezeska wrobiła mnie w jedną z komisji - taką od nadzorowania uchwał i postanowień.. Duży Prezes Powiatowy też się nie interesował, kto jest kim. Ale to konsekwencje ubiegłorocznego zdymisjonowania  starego zarządu i powołania nowego. Moja rola i całej komisji sprowadziła się do przeczytania protokółu , ponumerowania uchwał i podpisania.  A tych komisji powołano aż cztery. Nie do końca wiem po jaką cholerę. Pogadali, postanowili, podpisali, poszli sobie. W sumie zeszły prawie 2 godziny. Jak dla mnie strata czasu ale przynajmniej wiem ,że nam wysiedlenie przez miasto nie grozi , pomp abisynek można używać bezpłatnie do 5 kubików, a szamba mają mieć atesty ( jak bym wcześniej nie wiedziała) a na kontach mamy nadpłaty czyli środki , które możemy wykorzystać na potrzeby ogródków ku pożytkowi wszystkich krzakowców. Aha! i jeszcze będzie konkurs na najlepiej zagospodarowaną działkę użytkową i rekreacyjną . My mamy 2w1 ale myślę , że mamy pewną szansę bo nasz ogródek coraz ładniejszy. A jak posadzę wszystkie te kwiatki co zaplanowałam ! Może załapiemy się na jakieś grabki w nagrodę. Zimno było i wiatr zawiewał, ale  słońce świeciło prawie cały dzień , nawet w chwili gdy sypnęło gradem przez jakieś 3i pół minuty ale i tak sporą robotę zrobiliśmy. Ja posiałam pierwsze warzywa, mężuś spalił gałęzie ( wiem , wiem zasadniczo jest zakaz , ale jak nasz gospodarz da pozwoleństwo, to można a nam dał ), potem uporządkowałam jeszcze kawałek trawnika obok krzaków aronii i jeżyn, posadziłam forsycję a potem poszłam na zebranie, Ja nadzorowałam uchwały a małżonek przygotował podłoże pod płyty , które planujemy ułożyć obok kranu, bo to co jest pamięta pierwszego właściciela chyba. Kiedy wróciłam odgrzałam obiad a po obiedzie zabraliśmy się za szklarnię. Pomalowaliśmy impregnatem skrzynki i wyłożyliśmy włókniną. Plan był taki , że od razu wsypiemy ziemię do skrzynek ale nie zdążyliśmy. Zrobiło się późno, wiatr zamienił się w huragan i zrobiło się jeszcze zimniej. Daliśmy spokój. Jutro tez jest dzień, choć trudno przewidzieć czy odpowiedni do prac ogrodniczych, bo ma padać śnieg i wiać jeszcze bardziej. Zakwitłu żonkile i szafirki oraz barwinek, a wszystkie krzaczki i drzewka mają już listki albo pączki. Różyczki przeżyły mimo, że na pierwszy rzut oka wyglądało, że zmarzły. Dobrej niedzieli. 

piątek, 4 kwietnia 2025

4.04.2025 To jest walenie łbem o ścianę

 Wczoraj znów miałam akcję z tym babskiem co się do matki na chatę wsypuje. Po poprzedniej interwencji stwierdziliśmy, że trzeba znowu wymienić zamek w drzwiach i założyć czujnik otwarcia drzwi. A że wczoraj znaleźliśmy trochę czasu pod wieczór , to pojechaliśmy, z narzędziami i jedną z trzech wkładek , których już zdążyliśmy się dorobić. Zagadywałam matkę i wmówiłam ,że jej w końcu ten zamek naprawimy, bo się od dawna zacina, przy okazji uruchomiłam jej telewizor, bo oczywiście "jest do niczego i nie działa" .No nie działał , bo po pierwsze to się rozkodował dekoder , przez to, że wyłącza go z gniazda sieciowego , a po drugie jak się okazało wyłączony był też zasilacz od routera i tu podejrzewam babsko, że babsko podejrzewało , że może być jakiś podsłuch włączony skoro jest internet (może tak, może nie , chociaż po prawdzie nie posądzam babska, że jest aż tak kumate żeby wiedzieć jak to wszystko działa). Małżonek zrobił swoją robotę , aplikacje od czujnika otwarcia zadziałały, wrzuciłam smartfon na szafę w pokoju na wprost drzwi i wyszliśmy. Po tych jazdach mam już nawyk , że rozglądam się na boki, żeby sprawdzić czy się gdzieś babsko nie czai, a że normalnie widzę bardzo daleko , a z bliska jestem ślepa jak kret to dojrzałam jak sunie wzdłuż  bloku . Jak ją dojrzałam akurat minęła trawnik i znalazła się przy bloku obok. Mieliśmy tylko kilka sekund na dojście do parkingu i schowanie się za autem. Niestety przed matki blokiem jest latarnia i przez to dobrze widać co się przed nim dzieje więc pewnie nas zauważyła, bo na chwile znikła. Postanowiliśmy, że schowamy się, poczekamy aż wejdzie i zadzwonimy na policję. Chwilę trwało zanim pojawiła się znowu a ja akurat stałam w szczycie i wyglądałam na ulicę od strony matki okien. I znów musiałam szybko przelecieć przez trawnik i parking. Małżonek tymczasem schował się za autami. I jak już podchodziłam do parkingu to się pojawiła. Nie mogła mnie dobrze widzieć , bo znalazłam się między dwoma autami w pozycji prawie siedzącej , ale dla lepszego efektu położyłam się na trawniku , głową za kołem samochodowym a plecami do chodnika. Zrobiłam to ta jak bym się przewracała. W takich po części ciemnościach po części padających cieniach od aut i z pewnej odległości mogło wyglądać , że to jakiś pijaczek wywrócił się i nie może pozbierać. W każdym razie babsko poszło dalej, minęła klatkę i skręciła za blok. A tymczasem skorzystaliśmy z okazji i zajęliśmy pozycje za śmietnikami, a dokładniej to za krzakami , które rosną na tyłach śmietnika i to się okazało świetną kryjówką , bo nawet bez pochylania się mogliśmy widzieć co się dzieje . Nie minęło 10 minut i znów się przyplątała. Weszła do klatki otwierając sobie drzwi skradzionym kluczem i znikła. A my wyczekaliśmy kilka minut i od razu zadzwoniłam na policję. Przyjechali po 15 minutach . Weszłam z patrolem - tym razem dwóch rosłych facetów. I skończyło się jak zwykle , babsko się odgrażało i kłamało, że jej ukradłam kolczyki i jak to matkę biję i ją głodzę , wrzeszczało do policjantów, matka darła się na mnie i na policjantów , policjanci babsko wylegitymowali i wystawili za drzwi . Nagadali matce, że ma jej nie wpuszczać i wyszliśmy, Przyznaję się ze wstydem , że i ja nawrzeszczałam na to babsko, wrzaski matki po prostu zignorowałam. Chyba najspokojniej zachowywał się w tym mój małżonek i jako jedyny sensownie gadał z policjantem. Dopiero na dole jak wyszliśmy i zaczęli z nami gadać bez rozwrzeszczanych bab zrobiło się normalnie . Chłopaki odnotowali zdarzenie, wyjaśniłam o co w tym wszystkim chodzi. Ile mnie to wszystko kosztowało nerwów to tylko ja wiem. A dziś już kompletnie nie pamiętała co się działo.  No cóż... Od rana zadzwoniłam do opiekunki , żeby mi dała znać jak będzie szła do matki to podwiozę nowy klucz. I tak też zrobiłam. Jak już się uwinęłam z robotą biurową , to miałam z dwie godziny luzu , bo dziś same spotkania chłopaki mieli i ogadywali różności z klientami i w tej sytuacji  za  wiele mi nie wrzucali do roboty więc miałam czas pomyśleć co z tym wszystkim zrobić. No i doszłam do wniosku, że to nie ma sensu , bo i tak jest luka w prawie i nikt mi nie pomoże na tym etapie , bo nie może czyli walę łbem o ścianę i nic z tego nie wynika. Bez papieru z sądu niczego nie ugryzę. Przy okazji wymyśliłam ,że zamkniemy duży pokój , żeby babsko nie miało gdzie zanocować jak ją matka wpuści . Sama śpi i właściwie cały czas żyje tylko w małym. Założymy zamek patentowy , a ja i tak muszę jeździć dwa razy dziennie więc wieczorem zamknę, rano otworzę, żeby miała dostęp do całego mieszkania . Wiem , głupi pomysł ale przez to, że głupi może okazać się równie skuteczny jak odcięcie od kasy...  

czwartek, 3 kwietnia 2025

3.04.2025 Akcja babcia

 znów się odbyła, scenariusz prawie ten sam z patrolem i awanturą. Ale o tym napiszę jutro. Wykończyła mnie ta jazda. Końca nie ma. Niech już się ta sprawa w sądzie ruszy, to przynajmniej będę mogła o zakaz zbliżania się do matki  wystąpić.  

środa, 2 kwietnia 2025

2.04.2025 Zawsze z jakimś fikołkiem

  U nas nic nie dzieje się po kolei i bez niespodzianek. Mężusia zaatakował wirus. Taka typowa jelitówka. Załapał pewnie od dzieciaków, bo jak byli u nas to akurat tuż po. No i nie pojechał do pracy , na zmianę leży i okupuje "locum scritum"- jak mówiliśmy w szkole. A plan był taki żeby skorzystać z cieplejszych dni i pojechać na działkę. Nie powiem i ja skorzystałam , bo popołudnie spędziłam z książką na kanapie. Całkiem mi się takie popołudnie podoba , zwłaszcza, że i książka od wnusi okazała się sympatyczniejsza niż się zapowiadało. 

Tak poza tym to urwałam się dziś do miasta na świąteczne zakupy, no i mam wszystko co potrzebuję , żeby zrobić pasztet i fałszywego zająca. Resztę to już na bieżąco przed samymi świętami. Na jutro mam zapowiedziane przesyłki : limonkowy żakiet i paczkę ze szkółki z sadzonkami kwiatów. Na razie poczekają aż założymy trawnik, a to mamy w planach na sobotę. Zobaczymy czy się uda, bo niby ma się mocno ochłodzić. 

Wracając z pracy uświadomiłam sobie, że nasza starsza młodzież za tydzień obchodzi 20 rocznicę ślubu . D w u d z i e s t ą! Trudno mi w to uwierzyć Trzeba będzie sprawić im jakiś fajny prezent.

wtorek, 1 kwietnia 2025

1.04.2025 Dziś Prima Aprilis

 ale jakoś wszyscy o tym zapomnieli , wkręcania nie było. Każdy siedział przy swojej robocie. Mnie dopadły dziś różne drobiazgi odkładane na potem , bo są ważniejsze rzeczy do zrobienia. W końcu musiałam się za to wszystko zabrać. 

Moje limonkowe spodnie z lnu przyszły i okazało się, że pasują idealnie. Może nie wyszczuplają, ale poprawiają optycznie sylwetkę . Zostają, a od razu domówiłam do nich żakiet i spodziewam się go jeszcze w tym tygodniu. Dawno takich szerokich portek nie miałam, ale co tam będzie jakaś odmiana. 

Spędziliśmy dziś całkiem miłe popołudnie. Znajomy prosił żeby mu założyć kamery na działce , bo na ich terenie zdarzają się kradzieże. Takie "rodos" jak nasze tyle, że połowę mniejsze od naszego w innym rejonie miasta  i domek drewniany. Umówili się po południu na obejrzenie. Pojechałam z nim , bo jak mowa o działce to ja się zawsze podłączę. Poznaliśmy przy okazji jego żonę, która też tam była i "znaleźliśmy się" . Dawno z nikim tak dobrze mi się nie rozmawiało jak z panią E. Panowie obgadywali sprawę zabezpieczenia chatki a my o urządzaniu działki, krzaczkach, skrzynkach i żwirowych ścieżkach . Uratowałam przed śmietnikiem zabytkową ławeczkę- samodzierżkę , którą zmajstrował jej ojciec ponad 30 lat temu. Chcieli ją wyrzucić ale podpowiedziałam jak ją odnowić i co ja bym z nią zrobiła. A pani się pomysł spodobał i stwierdziła, że w sumie to mam rację i taka kolorowa ławeczka zrobi tę działkę. Ciekawe czy zrealizują. Na koniec zaprosiliśmy ich na naszą działkę na pooglądanie rozwiązań. 

Na koniec jeszcze zrobiłam nalocik matce i przy okazji wkręciłam jej w kuchni żarówkę , bo się przypaliła . Dziś nic nie narozrabiała i nieproszonego gościa tez nie było. 

poniedziałek, 31 marca 2025

31.03.2025 I minął

 pierwszy kwartał tego roku. Ciężkie miałam te ostatnie 3 miesiące a kolejne lepiej się nie zapowiadają, ale co mam zrobić, muszę się z tym zmierzyć i dać radę. Nie będę się martwić na zapas , jak to się kiedyś mówiło . przyjdzie czas , będzie rada. No nie wiem , ale niech będzie. Zawsze to jakiś pozytyw. Porządki domowe zrobione, no prawie . To i owo jeszcze by się przydało , ale jak nie zrobię to się świat nie zawali. Teraz podziałamy na działce , no i czas się do świąt przygotowywać. Wystrój już obmyśliłam , część jedzenia biorą na siebie synowe , a ja tradycyjnie zrobię fałszywego zająca i pasztet. No i chlebek świąteczny na maślance upiekę. Chleb piekę dość często , ale ten tylko na Wielkanoc, bo sporo z nim roboty. Nie odpuszczę jednak , bo mój starszy wnuczek ten chlebek po prostu uwielbia i odkąd go spróbował zawsze się pyta czy będzie w święta. A czego się nie robi dla wnucząt? Chlebek musi być. Jednym słowem , mam kolejne zadania do wykonania. No i jeszcze obrus muszę obszyć, ale to z godzinka w niedzielę. Dziś trochę się obijam. Ta sobotnia robota i wczorajsze gotowanie trochę mi dowaliły. Mam zresztą pretekst , bo wnusia przyniosła mi książkę . Zupełnie nie w moim stylu , ale czytam z przyjemnością, tytuł "Współlokatorzy" brytyjskiej autorki Beth O'Leary . Coś pomiędzy komedią, romansem a obyczajową. Lekkie dialogi ze sporą dozą humoru.