Dlaczego ? Bo moja miłość do kamieni nie sprowadza się tylko do tych najpiękniejszych, szlachetnych i półszlachetnych. Ja kocham wszystkie kamienie ; najbardziej te polne. Kamień polny , nic takiego; mniej lub bardziej zwietrzałe odłamki skał . Nawet nie specjalnie dają się opisać pod względem chemicznym . Wszystko zależy od miejsca gdzie się znajdują , składu skał z których pochodzą, różnych wrostków i domieszek itd. Ja jednak każdy kamień darzę uczuciem. Nie wiem dlaczego. Od dziecka je lubiłam , brałam do ręki, gładziłam , układałam kolorami i kształtami, mniejsze nosiłam po kieszeniach, w bliżej nieokreślonym celu .Po prostu lubiłam je mieć przy sobie. Był moment ,że miałam spory zbiór , który układałam w doniczkach z kwiatami , jako dekorację. W trakcie różnych wędrówek czy to po okolicy, czy też w trakcie wycieczek oglądałam wszystkie napotkane po drodze; mniejsze, większe i te olbrzymie, nazywane głazami narzutowymi. Bogactwo barw , kształtów i kolorów kamieni polnych czy rzecznych otoczaków jest niewyobrażalne . Rozgrzane na słońcu przyjemnie oddają ciepło. Użyte jako materiał budowlany utrzymują jednakową temperaturę w pomieszczeniach . Od zarania dziejów służyły ludziom do różnych celów; budownictwa , jako narzędzia , do ogrzewania , bywały pomocne w gospodarstwie domowym i ogrodach , pełniły funkcje dekoracyjne, ale też służyły jako broń . Rolnikom z pewnością sprawiają kłopoty , bo trzeba je usuwać z pól uprawnych a one wciąż się pojawiają , jak gdyby ktoś je siał . Cos chyba w tym jest , bo faktycznie , zaobserwowałam to na naszej działce i przybiurowych mini-ogródkach , pojawiają się nowe i wciąż są większe. W przybiurowych gazonach to nie przeszkadza , bo tam z założenia miały być , żeby dać oparcie skalnym roślinkom . Na działce , ostatnio też pozwalam im żyć swoim życiem i nie zbieram . Niech sobie są . Mają też swoje tajemnice . Tajemnice znane starym mistrzom budownictwa . Kamienie posiadają moc absorbowania energii z ziemi i kosmosu . I tę ich właściwość wykorzystywali dawni budowniczowie szczególnie w średniowieczu. Aspekt energetyczny był bardzo istotny . Potwierdziły to współczesne badania naukowe.
Czy widzieliście
kiedyś murarzy przy pracy ? Na pewno . Myślę
jednak o takich prawdziwych murarzach starej daty, pracujących z użyciem kielni
i pionu . Otóż tacy starzy mistrzowie
murarscy przed ułożeniem cegły na zaprawie uderzali w nią kielnią . Dziś
prawie nikt tego nie robi , ale ja tę czynność murarską pamiętam jeszcze ze swojej młodości. Otóż służy to
polaryzacji. Uderzając w kamień lub cegłę murarz sprawiał ,że w tym miejscu
kumulowały się ładunki dodatnie. Taką cegłę należało ułożyć uderzoną stroną do
góry. Kamienie polne i otoczaki mają tę polaryzację z natury rzeczy. W dawnych
czasach mistrzowie murarscy potrafili rozróżnić odpowiednią stronę dotykiem .
Ta dodatnia była ciepła i przyjemna w dotyku, ta ujemna chłodna i często
szorstka .Jeśłi nie rozpoznali- uderzali kielnią. Odpowiednie ułożenie kamieni , zgodnie z polaryzacją sprawiało , że
budynek emanował pozytywną energię, nie wilgotniał , utrzymywał optymalną
temperaturę . Nie nagrzewał się nadmiernie w upały i nie wychładzał zimą . Ta
metoda , zastosowana w tzw. ziemiankach ( wyłożenie ścian kamieniami polnymi) , czyli kopanych w ziemi piwniczkach do
przechowywania zapasów , sprawiała ,że jedzenie się nie psuło, nawet mleko i
mięso , a lód nawieziony zimą , okryty snopami słomy dało się przechować do
lipca. Widziałam w malborskim zamku
piwniczkę , wyłożoną kamieniem , w której niezależnie od pory roku panuje
temperatura 7 stopni. Służyła ta piwniczka do przechowywania wina , mimo
otwartych na oścież wrót w tym akurat pomieszczeniu było zimno – a zwiedzaliśmy
zamek w środku upalnego lata. Ziemianki natomiast pamiętam z dzieciństwa –
korzystały z nich jeszcze sąsiadki mojej babci, w jej domu była piwnica więc
nie było potrzeby budowania ziemianki ale opowiadała mi ,że w starym miejscu
zamieszkania też taką miała . Kamieni
polnych używano także do ogrzewania np. komnat zamkowych . W piwnicach palono
ogień na kamiennych paleniskach , pod wieczór ogień wygaszano, otwierano wloty
powietrza w podłogach zamkowych i wtedy kamienie oddawały ciepło, ogrzewając
pomieszczenia. Kamienne ściany kościołów
i katedr miały też wpływ na ich akustykę . Odpowiednio spolaryzowany kamień był
jednym z czynników wpływających na rozchodzenie się głosów w kościelnych
nawach. Na to składały się cieki wodne , odpowiednie usytuowanie względem
terenu i wiele innych , ale to temat na zupełnie inne opowieści. Najlepsze
właściwości energetyczne miały kamienie nieco spłaszczone i zaokrąglone , bez
ostrych krawędzi. W północnej Polsce, gdzie nie ma dużych skupisk skał i
budowano z drewna , tylko podmurówki domów były kamienne. Na rogach domów, na etapie budowy
podmurówek układano głazy narzutowe ,
albo w razie ich braku sterty drobniejszych kamieni , tak zwane kamienie
węgielne ( od węgła zapewne) . Stąd zwyczaj wmurowywania kamienia węgielnego
wciąż dziś kultywowany – zwłaszcza, gdy chodzi o jakieś spektakularne obiekty.
Istotne znaczenie ma miejsce skąd kamienie pochodzą . Jak
wspomniałam mają one zdolność kumulowania energii ( jak i ich szlachetniejsi
bracia zresztą ) i wysyłania wibracji . Kamień z miejsca zbrodni lub kamień z
cmentarza mogą wywrzeć na ludzi niekorzystny wpływ , emanując szkodliwe
wibracje. Z tych samych względów nie należy nosić biżuterii po osobie zmarłej , zwłaszcza jeśli taka osoba miała jakieś
życiowe czy zdrowotne kłopoty lub po kimś kogo nie znaliśmy i nic o nim nie
wiemy .
To tyle tajemnic starych mistrzów i ezoteryków . Współcześnie
przeprowadzone badania naukowe , z wykorzystaniem aparatury , ale też
doświadczeń opartych na przekazach i informacjach ze starych annałów te
właściwości potwierdziły. Pokazały to i pomiary i doświadczenia wykonane z
użyciem np. produktów żywnościowych . Wiem ,że to zależy od indywidualnej
wrażliwości ale niektórzy łatwo wyczuwają emenację energii w pomieszczeniu do którego wchodzą . Ja tak
mam , z pewnością ma to jakieś powiązanie z „moim coś mi mówi” jak to nazywam , ale faktem jest , że kiedy
wchodzę do jakiegoś domu, budynku ,
pomieszczenia wiem co się w nim dzieje. Nie w sensie konkretnych zdarzeń , ale
atmosfery . I możecie mi wierzyć lub nie ; z niektórych mam ochotę uciekać
takim chłodem wieje, czasem wręcz nienawiścią , inne są neutralne jakby
pozbawione życia , a jeszcze inne emitują
dobro i miłość . To jest tak wyraźne , że niemal można dotknąć .
Nazwa "kamień węgielny" wzięła się nie od węgla:) tylko od pierwszego kamienia kładzionego U WĘGŁA domu. Czyli w pierwszym rogu.
OdpowiedzUsuńToteż napisałam , że od węgła - coś chyba przeoczyłaś. Natomiast o głazach kładzionych na rogach domówi nazywanych kamieniami węgielnymi ,informacje znajdziesz w książce "Tajemnice Katedr i Miejsc Mocy"
UsuńFaktycznie ślepa jestem- zwracam honor. Ta czcionka jest tak ozdobna, że czasem nie rozróżniam liter:). A o kamieniach piszesz przepięknie.
OdpowiedzUsuńChyba będę musiała zmienić czcionkę na czytelniejszą, choć w założeniu miała nawiązywać do ręcznego pisma. Miło mi , że doceniasz moje kawałki o kamieniach.
UsuńA ja kocham kamyki wyrzucone przez morze. Są w kolorach, kształtach i deseniach często niespotykane. Czasem jakiś zabieram do domu. A dziś zabieram kolejną opowieść Strażniczki kamieni. Uściski
OdpowiedzUsuńTe z nad morza też sa śliczne i takie miłe w dotyku.
UsuńCzyta się te Twoje opowieści o kamieniach, jak najlepszą historię!
OdpowiedzUsuńStaram się , dziękuję .
Usuń