babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

środa, 29 stycznia 2020

29.01.2020 "Niech żyje bal "


W tym przypadku bal maturalny .Lucia na swoim blogu  przywołała wspomnienia . Studniówki , bale maturalne ; tamten czas młodości, kiedy wydawało nam się , że świat leży u naszych stóp. Świat jak wiadomo pozostał niezdobyty dla naszego pokolenia, ani żadnego po nas i przed nami  i nie zostanie zdobyty przez następne , a Los bywa przewrotny i życie układa nam według swojego planu a nie według naszych marzeń. Ale to wiemy dziś , z perspektywy lat i życiowych doświadczeń . Tak to już jest , młodość ma swoje prawa , a wiek dojrzały swoje .
W tym roku minie 40 lat od czasu gdy zdawałam maturę , a więc i 40 lat od studniówki .  Najpierw jednak byłam na balu maturalnym z moim obecnym małżonkiem , który maturę zdawał rok wcześniej i 40-stkę świętował we wrześniu ubiegłego roku.  Na jego studniówkę nie byłam zaproszona , bo w klasie było mniej więcej pół na pół chłopaków i dziewcząt ( brakowało 2 więc skład jakoś uzupełniono) , a były to czasy gdy studniówki wciąż jeszcze organizowało się w szkole i o tym , kto na niej będzie decydowało szacowne grono profesorskie . Tak było i u mojego małżonka i później u nas . Co innego bal maturalny . Po zdaniu nie łatwych egzaminów dojrzałości  był ważnym wydarzeniem , sankcjonującym niejako wejście w dorosłość . Na bal szli już nie uczennice i uczniowie a młode, piękne kobiety i przystojni , młodzi mężczyźni , bo przecież zdana matura do tego miana uprawniała.  Na bal maturalny wolno było założyć wieczorową suknię z dekoltem i szpilki , zrobić sobie mocniejszy makijaż i oczywiście napić się publicznie alkoholu. A przede wszystkim zaprosić na ten bal kogo się chciało , bez pytania o zgodę wychowawcy . Mój przyszły małżonek (wtedy  jeszcze nie snuliśmy wspólnych planów , ale już było blisko ) zaprosił mnie na swój bal . Okoliczności mi nie sprzyjały , nie ciekawie miałam wtedy w domu oględnie rzecz ujmując ; przyszedł wcześniej niż się umówiliśmy i trafił na domową awanturę z moją matką . Z czerwonymi od płaczu nosem i oczami wyglądałam marnie , z pewnością nie na obiekt godny takiego wydarzenia . Nie mniej zaproszenie otrzymałam . Gorzej było z pozwoleniem . Musiałam się mocno postarać , żeby zapytać o zgodę rodziców , bo w ogóle wtedy o nic ich nie prosiłam. Ojciec nie miał nic przeciw , a matka skwitowała to mruknięciem „no idź , masz się przecież w co ubrać „ . No fakt , miałam . Ciuchów miałam tyle, że nie mieściły mi się w szafach. Bal miał się odbyć w najbliższą sobotę, w restauracji Parkowa , która wtedy była jedną z najlepszych w okolicy , a po zmianie ustroju na gospodarczo-rynkowy została przerobiona na biedronkę .  Panowała moda na sukienki rodem z westernów ; wirujące spódnice, falbany , kokardy , opadające z ramion dekolty typu „Carmen „( wróciły całkiem niedawno do łask w postaci bluzek ) . Miałam podobną sukienkę , ale wydała mi się za mało wizytowa na taką okazję . Wybrałam inną , która przypominała bardziej XIX – wieczną krynolinę niż sukienkę z westernu . Czasami nazywano takie sukienki „chłopkami” ale ta była bardziej strojna . Byłam wtedy bardzo szczupła , mogłam takie fasony nosić .  Miała czarny, mocno dopasowany  gorsecik z dekoltem caro , bufiaste rękawy do łokcia , a do gorsecika była doszyta spódnica z drobniutkich zakładek , która cieniowała; od czarnego wzór przechodził w czerwony , potem żółty , znów czerwony i czarny. Krawcowa pięknie mi to skomponowała . Sukienka sięgała pięć centymetrów nad kostkę . Na nogi włożyłam do niej czerwone sandałki , na szyję jedwabną czerwoną różę doszytą do czerwonej aksamitki dopasowanej do rozmiaru szyi. Makijażem specjalnie się nie przejęłam , zresztą nie miałam nic poza czerwonym błyszczykiem.  Mój wtedy chłopak ubrał się klasycznie w białą koszulę , granatowy garnitur i granatową w  muszkę , jak nakazywał szkolny zwyczaj . W naszym LO obowiązywała zasada – nie pisana , tak się przyjęło , że na imieniny dyrektora, wychowawcy lub szkolne święta należało się ubrać wizytowo, na bal maturalny tym bardziej.  Dziewczyny ubrane były różnie; były sukienki różowe i białe i w kwiatki , trafiła się i klasyczna mała – czarna . Czasy były takie, że o ładny materiał , a tym bardziej gotową suknię było trudno. Pozostawała własna inwencja i to co udało się zdobyć , bo właśnie zaczynały się poważne braki w zaopatrzeniu.  Bal oczywiście odbywał się pod okiem grona profesorskiego bo na takich balach profesorowie byli gośćmi honorowymi .  Do tańca przygrywał nam zespół prowadzony przez naszego profesora muzyki,  który uczył też w miejscowym ognisku muzycznym i stąd ten zespół. Na ten wieczór wybrał utwory rockowe , znane światowe standardy we własnych aranżacjach. Tu ukłon dla pana Profesora , że zadał sobie trud ich zdobycia , bo w tamtej rzeczywistości było to trudne , nie było płyt ani kaset , a jedynym dostępnym źródłem było radio Luxemburg” słuchane po nocach , bo tylko nocą można było trafić na odpowiednie pasmo radiowe.   Pamiętam pierwszy utwór ; zespołu Procol Harrum „„A Whiter Shade of Pale”(polski tytuł Bielszy Odcień Bieli ) zagrany  na saksofonie, osobiście  przez profesora z towarzyszeniem zespołu. Tańczyli wszyscy bez wyjątku . Żadna z licealnych par nie kryła już swoich wzajemnych sympatii. A tych par było kilka . Moja przyjaciółka R ze swoim chłopakiem P – poznali się na tej samej zabawie andrzejkowej co my , parę lat później w tym samym dniu braliśmy śluby i w kryzysowych czasach dzieliłyśmy z R na pół welon – jedyny jaki dało się kupić w naszym mieście  ale to inna historia . A wracając do par były jeszcze  dwie pary klasowe z tej samej , do której chodził mój obecny małżonek , moja Szwagroska z byłym już dziś mężem , który wtedy chodził do biologiczno – chemicznej i też ją zaprosił, my rzecz jasna i jeszcze kilkoro. Bycie parą i demonstrowanie tego w szkole w tamtych czasach takie oczywiste nie było , narażało na sankcje . Na balu już było wolno . Jeszcze w kwestii strojów, tak dla uzupełnienia :  R wystąpiła w sukni białej , w myśl zasady, że prawdziwie wieczorowa jest tylko biała lub czarna, ozdobionej przeszyciami w biało – granatowe groszki . Szwagroska  w czarnej spódnicy i haftowanej bluzce typu „carmen „ a jedna z profesorek miała na sobie długą strojną suknię w olbrzymie egzotyczne kwiaty i chyba więcej kreacji sobie nie przypominam .    Zabawa trwała do białego rana. Tańce w parach i w grupach , nastrojowe i żywiołowe do utraty tchu .  Wracaliśmy o świcie, pustymi ulicami ,nad którymi właśnie wstawało słońce.  Nie wiele więcej  już z tego balu pamiętam . Jeszcze tylko to ,że moja kreacja zrobiła wrażenie ; profesorki zaprosiły mnie do swojego stołu ,żeby ją sobie obejrzeć z bliska . Głupio się czułam w roli eksponatu , nigdy nie lubiłam publicznych występów.  A na koniec , pewnie żebym się za bardzo usatysfakcjonowana nie czuła , po powrocie do domu i odespaniu dowiedziałam się od ojca , że matka chodziła do Parkowej zaglądać przez okna czy jestem i co robię . Tak miała , zawsze wszystko potrafiła mi popsuć , a jeśli chodzi o jakiekolwiek zabawy , nawet te szkolne, psuła szczególnie . Nie komentowałam ; zamknęłam się w swoim pokoju i na cały regulator nastawiłam jakiś koncert fortepianowy Griega czy też koncerty skrzypcowe Bramhsa – ogólnie klasyczny kaliber ale cięższy . Zadziałało jak zwykle ; po 15 minutach ojciec wyszedł na spacer , a matka zamknęła się w łazience i zaczęła lać wodę do Frani ,żeby się samozrealizować w praniu .  To tyle w temacie . Na swoim  balu maturalnym , rok później nie byłam . Kilka tygodni wcześniej zmarła moja babcia. Musiałam zrezygnować , choć przyznaję, z żalem .Bardzo chciałam. Rodzinka postawiła jednak ostry sprzeciw pod hasłem żałoby  i nie było szans. Kilka lat później bale maturalne odeszły do historii  a szkoda , bo to był fajny zwyczaj związany z wchodzeniem w dorosłość. Moi synowie , którzy maturę zdawali w 2001 i 2002 roku już ich nie mieli .
Następny kawałek o studniówce.



4 komentarze:

  1. Ależ cudowny kawalek bloga. I opis sukienki i klinat. Bardzo dziękuję :)***

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech! To były jednak fajne czasy! :-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajne , mimo tych wszystkich uprzykrzających życie niuansów

      Usuń