w pracy szalona . Nazbierało się tyle różnych spraw , drobnych i upierdliwych ale niestety trzeba zrobić. Cały dzień miałam w biegu. Małżonek już na nogach , przyjechał do biura choć trochę później niż zwykle. W tym szaleństwie zdążyłam jeszcze pojechać do miasta odebrać firankę i zamówić torcik urodzinowy. Wybrałam śmietanowo- malinowy. Tak , że mam dwie sprawy z głowy. Wywieźliśmy też worki z zielskiem z działki, które stały za garażem biurowym od soboty, przy okazji zabrałam worek z ciuchami , które już nie nadawały się do wydania do ops-u ani nawet do wrzucenia w kontener. Po obiedzie wskoczyliśmy na działkę zdemontować rozdzielacze i sterownik od nawadniania. Zapowiadają przymrozki więc mogły by popękać. Przy okazji zabrałam wysuszony rozmaryn ( sklepowy nie ma startu jeśli chodzi o zapach) i wysuszone płatki kwiatów i ziół. Dodam olejki zapachowe i jak już utrwali się zapach zrobię pachnące koszyczki. Działka wygląda pięknie i wciąż kwitnie.
A tu nadchodzą przymrozki. I moje pelargonie też zagrożone. Ale nie jadę, bo muszę ten katar wyleczyć.
OdpowiedzUsuńI, ta jesień też diet nie udaje. Buziaki
I ta jesień też się nie udaje.😀
OdpowiedzUsuń